czwartek, 24 października 2013

Epilog

Nie… przełykam ślinę i patrzę na purpurę rozlewającą się wolnym i gęstym strumieniem po marmurowej podłodze. Teraz? To teraz będzie to słońce, o którym tyle słyszałam? Wieczne szczęście. Obraz przed oczami zaczyna mi się delikatnie rozmazywać. Ból powoli ustępuje. Czuję się błogo, obraz zaczyna być czarny a ostatnie, co widzę to jego zrozpaczona twarz…
Długo spałam… To mało trwać krócej i miałam obudzić się w innym miejscu. „Dałeś mi jeszcze jedną szansę” myślę, a raczej mówię w myślach do tego na górze. Nie mam ochoty otwierać oczu. Nie czuje żadnych rurek, nie słyszę pikających aparatów, ale za to czuję  moje wygodne łóżko i promienie słońce, które delikatnie okalają moją twarz.
- Yuki… - słyszę koło ucha głos jakby jego właściciel się właśnie obudził – Proszę cię Yuki, obudź się. Wróć do nas. Teraz kiedy wszystko się ułożyło. Będziemy mogli być już na zawsze razem, chociaż wiem że ty kochasz jego. To nic liczy się tylko twoje szczęście!
Głośno zaciągam się powietrzem co chłopak oczywiście zauważa. Przez chwilę panuje zupełna cisza słychać tylko miarowy mój oddech.
- Obudź się Yuki-chan…
Dopiero teraz rozpoznaje głos mężczyzny siedzącego przy łóżku. Obudzić się… W końcu taka była wola Boga. Abym mogła obudzić się po raz kolejny.
- Ja… - zaczynam i otwieram delikatnie oczy – Ile spałam? – pytam słabym głosem.
- Trzy miesiące… - rozpacz i radość mieszają się w głosie chłopaka.
- Przepraszam… - ostatnia łza spływa mi po policzku.
*OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO*
- No dobra opowiedziałam wam to po raz setny. A teraz idźcie się myć zaraz przyjadą goście! – mówię ze śmiechem wstając z fotela i przeciągając się.
- Mamo! No weź jeszcze jest czas! – mówią chórkiem nieco wyższy chłopak z azjatycko-europejską urodą, oraz nieco niższa i podobna do niego dziewczynka.
- Yuki nie bądź taka! – odzywa się wiecznie uśmiechnięty blondyn wychodząc z kuchni.
- Porozmawiamy jak będziesz ich budził rano – odpowiadam podchodząc do niego i całując.
- Fuj! – woła trzynastolatek wychodząc z salonu.
- Do mycia albo spać! – krzyczę do niego – Zaraz wszyscy przyjdą! – zaczynam mówić do Baekho – Wiesz że JR ma dziewczynę? Nazywa Karolina i jest z polski zresztą Minhyun też jest z jej kuzynką Dominiką… Czy to nie dziwne? Same polski was otaczają.
- Widzisz… i dlatego jesteśmy tak szczęśliwi…

Szczęśliwi już do końca a nawet dłużej….


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Arigatō Gozaimasu! 

Nie mam pojęcia jak zacząć... może tak...

8709 - wyświetleń
287 - komentarzy
37 - obserwatorów
35 - postów....

 Nie piszcie ze robię wam krzywdę... nie prawda robiłam bym wam krzywdę pisząc coraz gorzej...
Następne opowiadanie już nie o tematyce Azjatyckiej (choć będą też takie epizody) ale o zespole i komikach JANOSKIANS :) 

Dziękuję wam za to ze ze mną byliście bo to najważniejsze. Gdyby nie to zatrzymała bym sie gdzieś w połowie. Nigdy nie zapomnę o tym blogu... 


Niedługo prolog...

Kocham was i dziękuje za wszystko... za wsparcie :*

wtorek, 22 października 2013

The End?

Nie wiem jak to napisać bo nie chcę żebyście mnie zabiły... W tym tygodniu dodam EPILOG tego opowiadania. Tak epilog. Wiem ze to mało rozdziałów, że chciałybyście więcej i inne autorki pisza po 100 rozdziałów, ale ja nie. Nie chce przedobrzyć i zrobić z tego mody na sukces. Już napisałam epilog. Nie mmogłam sie zdecydować wiec będzie smutno-wesoły. Mam nadzieję ze mnie nie zabijecie i... nie jestem pewna o czym pisac teraz bo kolejny blog pojawi sie napewno...




 Do ostatniego... naprawdę nie wierzę ze to koniec pamiętajcie: KOCHAM WAS!! :*

sobota, 19 października 2013

Rozdział 33

Kto to znów? Czy ja naprawdę nie mogę mieć spokojnego życia? Ciągle jakieś niespodzianki. Z rezygnacją spoglądam przez wizjer spodziewając się któregoś z przyjaciół. Ale to nie żadne z nich. Oczy mi się rozszerzają, a dzwonek rozbrzmiewa po raz kolejny. On… on… nie może tu być. To niemożliwe. Kolejne naciśnięcie na dzwonek sprawia że drżącą ręką naciskam na klamkę. Patrzę na niego oczami pełnymi bólu i zdziwienia.
-  Dzień dobry. – odzywa się sztucznie miłym głosem – Panna Yuki Natsu? – pyta nie czekając na odpowiedź – Chciałem z tobą porozmawiać. To ważne.
Ciągle nie wiedząc o co chodzi wpuszczam mężczyznę do środka.
- Dzień dobry – wydobywam z siebie w końcu – O czym chce pan rozmawiać? – pytam siadając za stołem w jadalni.
Nie przyszedł sam, widzę za nim tych samych dwóch osiłków co zawsze… ochrona… przed dziewczyną, która ledwo radzi sobie na W-Fie?
- Myślę ze wiesz ale wytłumaczę… - mówi spokojnym głosem i tym samym chytrym uśmieszkiem na twarzy – Otóż zauważyłem że znów zaczęłaś widywać się z moimi chłopcami – przechodzi do tematu szef ich wytwórni – Myślę że to dla nich nie korzystne, więc masz zerwać z nimi wszelki kontakt i z ich dwiema przyjaciółkami tez. Od razu uprzedzam ze jeśli tego nie zrobisz pożałujesz nie tylko ty ale także twoi bliscy. A i jeszcze jedno, nie oszukasz mnie. Pamiętaj o tym.
Patrzę tępo przed siebie nie potrafiąc wydusić z siebie słowa. Co tak właściwie się właśnie stało? To ten strach? Kiedy nie możesz się nawet ruszyć w obawie przed utartą ukochanej osoby? Drzwi trzaskają a ja ze strachem zamykam oczy, ciągle siedząc wyprostowana za stołem. Biorę do ręki telefon. Ciężko jest mi wpisać poprawny numer przez trzęsące się ręce. Nie dzwonię do nikogo z przyjaciół, ale do koleżanki ze szkoły Misaki. Proszę ją aby przekazała Mimori, żaby zabrała wszystkich i szybko do mnie przyjechała. Nie zadaję zbędnych pytań. Po prostu pomaga. Już po chwili dzwoni telefon. Wiem kto to, więc szybko się rozłączam. Piętnaście minut później szysze odgłos dzwonka. Bez wahania podchodzę do nich szeroko otwieram. O nic nie pytając wchodzą do środka kiedy już siedzimy u mnie w pokoju przy zasuniętych żaluzjach. Tłumacze im wszystko po kolei spokojnym wolnym głosem. Kiedy kończę zaczynam płakać jak małe dziecko. Ryczę jak głupia ściskając poduszkę w ramionach. Podchodzi do mnie Baekho i przytula.
- Nigdy cie nie zostawimy! – mówi pewnie, delikatnie przytulając i głaszcząc mnie po głowie.
Czułam się ich towarzystwie bezpiecznie jak nigdzie indziej na tym świecie. Czułam że nic mi nie grozi. A nawet jeśli to każdy stanie w mojej obranie, a ja w ich.
- Zostańcie u mnie na noc –mówię przez łzy łapiąc powietrze.
- Zostaniemy – odpowiada Aron.
Nie wiem ile tak siedzimy, ale to dla mnie nie ważne, po raz  kolejny wszyscy leżymy na jednym łóżku wspominając, płacząc, śmiejąc się. Minoł rok…
Nawet nie zauważyłam że przez ten cały czas leże na ramieniu Baekho. Jaka ja jestem głupia! Przecież reszta musiała się z tym czuć co najmniej dziwnie. Niby od niechcenia przesuwam się lekko w bok. Co spowodowało ze poczułam się jeszcze dziwniej. Po jednej mojej stronie leżał Baekho a po drugiej Aron. Nagle zaczęłam się przeraźliwie śmiać. Reszta szybko zrozumiała o co chodzi, i tez do mnie dołączyła. Jedynie tych dwóch nie wiedziało co nas tak rozśmieszyło. Najgorsze było to ze nie powiedziałam im o najgorszej z gróźb. Nie wiedzieli co grozi mojej rodzinie.
- Słuchajcie o czymś wam nie powiedziałam… Miałam wam nie mówić ale… tak się chyba nie da – zaczynam smutno ale i stanowczo, przy okazji podnosząc się do pozycji siedzącej – On.. on powiedział, że jeśli nadal będę się z wami widywać to pożałuję nie tylko ja ale i moja rodzina. Nie mam pojęcia co o tym myśleć.
Nikt nic nie powiedział. To było faktycznie bardziej skomplikowane niż wcześniej. Nie chodzi tylko o mnie ale tez o moją rodzinę… nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby coś im się przeze mnie stało. Nigdy nie byłam tak rozdarta. Jak można wybierać pomiędzy rodzina a przyjaciółmi.
- Nie możemy się poddać – szepce dramatycznie JR.
- Nigdy – odpowiadamy po kolei.

- To wszystko jest jak w jakiejś beznadziejnej książce, której autorka była niespełna rozumu. A najbardziej boli to że kiedy już zaczęło się układać, myślałeś ze może być idealnie. Ktoś staję wam na drodze, albo trzeba się pożegnać. Nigdy więcej przeprowadzek. Choć jeśli mam wybrać pomiędzy takim cierpieniem i samotnością to w ciemno biorę cierpienie. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie macie pojęcie jak bardzo sie cieszę że tyle was jest :*

ZAKOŃCZENIE WESOŁE vs. SMUTNE

ps. zapraszam na moją stronę o NU'EST: <KLIK>

wtorek, 8 października 2013

Rozdział 32

- Mogę wejść? – Słyszę cichy głos Arona po drugiej stronie drzwi.

Nie wiedząc, co odpowiedzieć odsuwam się od Baekho i patrzę na niego pytająco. To jego pokój i tylko on może poczuć się teraz dziwnie. Nawet nic nie odpowiedziałam na jego wyznanie. Niebiesko-włosy wpuszcza przyjaciela do pokoju, a ja jak gdyby nigdy nic siadam na łóżku. Zamykam oczy i oddycham głęboko nie wiedząc, co ze sobą zrobić.

- Przepraszam za to… Ja nie wiedziałem ze u nas jesteś i… musiałaś poczuć się strasznie… - to chyba najlepsze, co mogłam teraz usłyszeć, zrozumiał mnie…

Otwieram oczy i podnoszę wzrok tak ze patrzę wprost na klęczącego przede mną Arona. Już chyba wiem, co powinnam zrobić. Powinnam dać sobie czas. Pozwolić odpocząć od tego ciągłego bólu.

- To nic… - zaczynam, przy okazji badając zmiany w swoim głosie – chyba powinniśmy porozmawiać. W trójkę…

- Tak racja… - przyznaję cicho brunet.

- To może ja zacznę? Słuchajcie sama teraz nie wiem, co myślę. Ciężko mi i błagam was nie naciskajcie. Musicie dać mi trochę czasu, bo… bo wiem, na jaką decyzję czekacie. Nie umiem teraz powiedzieć, którego z was kocham jak chłopaka, a którego jak brata. Nie chcę was zranić i dlatego potrzebuje to przemyśleć. Dobrze? – Pytam. Ręce bardzo mi się trzęsą a serce próbuje wydostać się z klatki piersiowej potężnymi uderzeniami.

W ciszy kiwają głowami a ja jestem pewna, że mnie zrozumieli. Powiedziałam całą prawdę, bo mam już dość kłamstw. Po co owijać w bawełnę skoro taka jest prawda? Kiedy już wszystko wyjaśniamy idę na dół do dziewczyn. Ta dawno ich nie widziałam…

Z salonu przenosimy się do pokoju Mimori, ( tak Mimori), która po przeprowadzce rodziców do Japonii zajmuję tutaj pokój. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. O błahostkach ważnych rzeczach związanych z naszym życiem. Dziewczyny wypytują mnie ciągle o pobyt w Paryżu, mówię im całkowitą prawdę. To jak mi się tam nudziło i że nie poznałam nikogo ciekawego. Dziewczyny śmiały się, że gdyby one pojechałyby do tych Francuzów to nie wiedziałyby, którego sobie wybrać. Śmiejąc się zagroziłam, Mimori ze powiem Renowi. Skończyło się na tym ze przyjaciele przekonali mnie żebym została u nich na noc, na co długich negocjacjach zgodziłam się.

Wszystko zaczęło się układać. Było prawie tak jak dawniej, z tym, że stwierdzałam ze będzie lepiej, kiedy prześpię się w salonie. Niestety nie było dane pójść spać gdyż chłopcy stwierdzili ze za długo się nie widzieliśmy. Mieliśmy oglądać film, ale nie jestem pewna czy ktoś pamięta o czy on w ogóle był… Skończyło się na tym, że mogę z ręką na sercu stwierdzić, że Ren ma ADHD. Bawiliśmy się wszyscy jak jakieś malutkie dzieci. Śmialiśmy się i przedrzeźnialiśmy się nawzajem. Nawet z Baekho i Aron wygłupiali się z nami. Około trzeciej wszyscy zmęczeni, wrażeniami z ostatnich dni usnęliśmy na rozłożonej kanapie w salonie.

Obudziły mnie krzyki i jakiś podniesione głosy. Z roztargnieniem przetarłam oczy i z przyzwyczajenia spojrzałam na telefon. Już po dziesiątej… Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozglądnęłam po jasnym pomieszczeniu, ale nikogo nie zauważyłam. Wstałam i poprawiałam moją prowizoryczną piżamę, czyli spodenki i za dużą koszulkę. Wolnym krokiem udałam się do kuchni gdzie stanęłam w drzwiach opierając się jednocześnie o framugę. Przy kuchence stał Ren z Minhyun i Jonghyun i zawzięcie o czymś dyskutowali.

- Mówiłem ci żeby ją obudzić na śniadanie!

- Nie będę jej budził wdziałeś jak słodko spała? Pewnie jest zmęczona!

Słysząc taką wymianę zdań o mało nie wybuchłam śmiechem. Co za uroczy idioci, Czu oni naprawdę nie mają się, o co kłócić? Chcąc pokazać im, że tu jestem zrzuciłam z blatu najbliżej lezącą łyżeczkę. Dźwięk metalu uderzającego o płytki od razu zwróciła uwagę chłopaków.

- O! Yuki już wstałaś! – Powiedział lekko zmieszany Minhyun.

- Ym… Tak się zastanawialiśmy, co chciałabyś zjeść na śniadanie? – Starał się uratować jakoś sytuację, Jonghyun.

Widząc jak się starają i ich słodkie zmieszane miny odrapałam ze nic nie chcę i, i tak zaraz idę do domu.

- Żartujesz prawda? Reszta nawet nie wstała a ty już chcesz uciekać? – Pyta zdziwiony udający Minhyun.

- Tak muszę załatwić sprawy związane ze szkołą. I trochę pomyśleć… - to ostatnie mówię gryząc się w język, bo wiem, że przyjaciele będą się o mnie martwić.

Ym… No to cześć! – żegnają się chłopcy.

Idę się przebrać i nieco ogarnąć po spaniu. Następnie przytulam chłopaków na pożegnanie i wychodzę. Na dworze jest naprawdę pięknie, słońce grzeję nie za mocno i wieje lekki ciepły wiaterek. Uśmiechając się pod nosem ruszyłam ulica w stronę mojego mieszkania.

Dlaczego nikt nie słyszy, kiedy krzyczę? Nie odwraca się i nie pyta, co się stało. A może to ja nie chcę, aby ktokolwiek wiedział, co we mnie siedzi. Jaki ból czuję za każdym razem, kiedy widzę moich przyjaciół. Jak bardzo boli mnie świadomość że kocham a nie mogę. Muszę wybierać pomiędzy dwoma równorzędnymi ludźmi. Jeszcze nie teraz ale kiedyś będę musiała wybrać. A wtedy… złamie komuś serce i nic na to nie poradzę.

Nagle zorientowałam się że jestem już pod budynkiem, do którego zmierzałam. Cofnęłam się o kilka kroków i weszłam do środka. Jak zawsze miałam ogromne problemy ze znalezieniem klucza w dużej torebce. Kiedy mi się to w końcu udało wpadałam do mieszkania i od razu zabrałam się za robienie śniadania. Podłączyłam telefon do głośników w salonie i włączyłam głośną muzykę. Idealnie teraz mogę wziąć się do pracy. Po zjedzonym śniadaniu postanawiam wybrać się na zakupy, bo w lodówce zaczyna świecić pustakami. Całe przedpołudnie spędzam na zakupach a następnie ich rozpakowywaniu. Około pieszej usłyszałam dzwonek do drzwi…

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Coraz mniej czasu x,x 
Mam do was ogromne prośby. 
1. Jeśli to czytacie to komentujcie chociaż ten rozdział bo chcę sprawdzić ile was jest. I czy jest sens pisać. 
2. Napiszcie czy wolicie smutne zakończenie czy wesołe. :)
3. Jeśli piszecie z anonima to podpisujcie sie wtedy będę mniej więcej wiedzieć kim jesteście :)


wtorek, 1 października 2013

Rozdział 31

Do pokoju weszła jakaś krotko ścięta brunetka, która prawie ciągnęła za sobą Arona… Arona… Czułam jak łzy powolutku płyną mi do oczu, nie mogę się teraz rozkleić, nie teraz…

- No cześć Miśki! –powiedziała klejąc się jednocześnie do chłopaka.

Zniesmaczona tym widokiem i słowami dziewczyny postanowiłam zobaczyć na reakcje innych. Wydawało mi się że była bardzo podobna. Spojrzałam na JR’a który symulował wymioty i starłam się nie wybuch nać śmiechem. Na szczęście jakimś cudem bardzo szybko mi przeszło.

- O! Ciebie nie znam. –powiedziała pokazując wprost na mnie palcem – Jestem Raina a ty?

- Y-Yuki – odpowiadam nieznacznie się jąkając.

Dziewczyna pewnie wyciągnęła do mnie rękę a ja delikatnie ją ścisnęłam. Siedzimy i stoimy tak jeszcze przez chwile w zupełnej ciszy To co słyszę przyprawia mnie o ciarki na plecach. Nie wierzę własnym uszom.

- Nikt cię tu nie zapraszał wiec wynocha – słyszę z ust Ayakashi, tej słodkiej dziewczynki co wprawia mnie w osłupienie.

Wielkimi oczami patrzyłam to na Arona i Rainę to na Ayakashi.  Co się tu do cholery dzieje? Muszę coś zrobić, powiedzieć… pomóc mu jakoś…

-Daj spokój! – wypowiedziałam nadmiernie wesołym głosem, co wszystkich wprawiło w osłupienie. – To normalne że Aron zaprosił tu swoją dziewczynę…

Wszystko to mówiłam ze wzrokiem wbitym w kolana, kiedy jednak skończyłam delikatnie podniosłam głowę aby zobaczyć reakcję reszty zebranych. Większość wyglądała jakby była wdzięczna za przerwanie kłótni, która jeszcze nie zdążyła się zacząć. Ayakashi zabija mnie wzrokiem, a Aron… jednocześnie na wdzięcznego i smutnego. W duchu błagam aby ktoś wreszcie się odezwał. Nie dlaczego ale po raz kolejny łzy zaczynają napływać mi powoli do oczu. Miałam pomóc przyznałam rację tej… dziewczynie… Popatrzyłam błagającym wzrokiem na Baekho, to takie dziwne, teraz to on ma mi pomóc a z Aronem zaczęło się przez to jak mnie zranił…  

- Yuki chodź na górę… Noe wiesz do mnie… - powiedział takim tonem jak gdyby najbardziej na świecie zależało mu na wkurzeniu Arona.

Powlokłam się za Baekho do jego pokoju. Nie jestem pewna ale chyba trochę tu zmienił… Gdy tylko usłyszałam jak chłopak zamyka drzwi rozkleiłam się jak mała dziewczynka. Podszedł do mnie i mocno przytulił za co byłam mu w tej chwili ogromnie wdzięczna. Odwzajemniłam uścisk i płakałam jeszcze bardziej. Nic takiego się nie stało ale kiedy… kiedy zobaczyłam Arona z tą dziewczyną…  Na samą myśl każda cząsteczka mnie pragnie jej zrobić coś złego i bolesnego. Myśląc tak o tym mocno zacisnęłam pięści na koszulce Baekho. Do oczu napływały mi kolejne łzy, których nie byłam w stanie powstrzymać. Nienawidzę go. Bardzo. Jak jednego tak i drugiego… Ale potrzebuję… bardzo.

- Dziękuję! – mówię takim głosem że samej siebie jest mi żal.

- Cii… Nie masz za co, zrobiłbym dla ciebie wszystko. – szeptał prosto do ucha a mnie omamił zapach jego perfum.

To wyznanie zaskakuje mnie na tyle że już nic więcej nie mówię. No cóż… prawda jest taka że nigdy nie powiedziała że mnie nie kocha, nie zrezygnował… Ale czy teraz czuje to samo? Tyle się wydarzyło.

- Już lepiej? – pyta uświadamiając mi tym samym ze już nie płaczę.

- Tak. Jesteś… kochany. Dziękuję. – wyrzucam z siebie szepcząc.

- Yuki. Wiem że cię zraniłem i jest już bardzo późno, ale Kocham Cię! Musisz o tym pamiętać. Zawsze, bez względu na wszystko możesz na mnie liczyć. Gdybym mógł cofnąć czas wiele bym zmienił, nie zrobił, niektórych rzeczy. Wtedy w szpitalu pewnie uznałaś że sobie odpuściłem ale to nie tak. Nie chciałem cie ranić. Wiedziałem że będziesz szczęśliwsza z Aronem, niż ze mną.

Nic. Pustaka. J-ja nie wiem co mam powiedzieć, co zrobić. Z jednej strony to co widziałam tam na dole sprawia że moje wnętrzności się gotuję. Ale z drugiej strony kiedy tak stoję w jego objęciach…

~~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam że taki, ale połowę niechcący usunęłam :/ dziękuję wa za wszystko :**

KOMENTUJCIE!!!! :* 

wtorek, 24 września 2013

Rozdział 30

Idąc w dół schodami słyszę jedynie dudnienie tętna, własny oddech i kroki. Wiem gdzie mam iść, ale co mam zrobić? Co powiedzieć? Wychodzę na ulicę, słońce sieci przepięknie i ciepło. Miła odmiana po miesiącach przesiedzianych w chłodnym domu. Przez chwilę stoję wchłaniając i ciesząc się ciepłym powietrzem, a potem decyduję. Skręcam w prawo idąc wolno chodnikiem. Nie wiem co zrobię ani co powiem ale wiem jedno na pewno nie wyjdę z stamtąd  dopóki nie dopnę swego. Będę płakać, krzyczeć, gryźć i drapać ale dopnę swego. A jeśli nie to… to nie mam tu już nic do roboty bo straciłam swoje życie.
Mijałam masę ludzi zastanawiając się czy są szczęśliwi. Wiele z nich gdzieś się z spieszyło. Co to za życie będąc w ciągłym pospiechu i monotonni? Nie chcę dorastać bo stanę się taka jak oni. Ale stop. Musze się skupić na tym gdzie idę. To już tylko jedna przecznica a ja nadal nie wiem co powiedzieć i co zrobić. Teraz i tak się nie poddam jestem za blisko. Co w ogóle próbuję zrobić?  To tu. Biały apartament w środku miasta. Podchodzę ostrożnie do drzwi i z wahaniem dzwonie dzwonkiem. Otwiera mi jakaś ładna szatynka ale to nie jej szukałam.
- Dzień dobry. Czy zastałam może Rainę? – pytam dość cicho.
- Um. A o co chodzi? – pyta badawczo mi się przyglądając.
- Chciałam z nią porozmawiać. Jestem… - no właśnie kim ja tak naprawdę jestem – przyjaciółką Arona.
- Ahh. Tak. Miło mi cię poznać – mówi uśmiechając się przyjaźnie – Niestety Rainy nie ma. Ale jeśli chcesz mogę jej coś przekazać.
- Nie, nie trzeba – mówię cicho.
Żegnam się  kieruje się w stronę apartamentu NU’EST. Już chyba wiem gdzie jest… Niepotrzebnie tam poszłam! I tak nie wiem co chciałabym jej powiedzieć.  Chciałam odwiedzić chłopaków, ale on tam jest.. no nic przeżyję. Idę dość wolno byle tylko przedłużyć sobie czas. Między czasie pisze SMS-a  do Minhyuna czy są w domu. Jak się okazuję są i nie mogą się doczekać aż przyjdę.  Moje życie jest tak dziwne… Gdyby ktoś chciał napisać o nim książkę rezygnował by w połowie twierdząc że to nie ma chyba jednak sensu. Po drodze wstępuję jeszcze do marketu kupić sobie coś do jedzenia bo zrobiłam się bardzo głodna. Ze smakiem zjadłam zakupioną drożdżówkę i starłam się nie Myśleć o tym co się wczoraj działo. Dalej nie mam pojęcia jak mogłam tak długo spać, po tym jak Aron wyszedł, nawet nie wiem kiedy usnęłam. Musiałam  być wykończona. To już tak niedaleko tylko kilka kroków. Nie mam pojęcia jak to zniosę. Niby najgorsze mam już za sobą, ale tak dawno ich nie widziałam. Podchodzę do drzwi i delikatnie w nie pukam, nie jestem jednak pewna czy ktoś w ogóle usłyszał. Muszę im w końcu powiedzieć aby zamontowali dzwonek. Po chwili słyszę czyjeś kroki i moim oczom ukazuje się Jonghyun.
- Yuki to ty! – niemal krzyczy i rzuca mi się na szyję – Stęskniłem się za tobą.
 - Też tęskniłam. – odwzajemniam uścisk.
Kiedy się już od siebie odklejamy w przedpokoju pojawia się cała reszta zdziwiona krzykiem JR. Witam się z każdym z osobna i niemal czuję na sobie te wszystkie oczy kiedy przytulam także Baekho. Jak się okazuję Arona nie ma w domu, to może i lepiej.  Zdejmuję buty i idziemy do salonu, gdzie każdy wypytuję mnie o to jak było we Francji. Świadoma tego że nie mogę powiedzieć im prawdy zmyślam nieco, mówiąc że było całkiem fajnie. Wiem że gdybym powiedziała prawdę od razu pomyśleli by ze coś ze mną nie tak. Przytłoczona sytuacją i widząc zmartwione miny przyjaciółek, które wiedzą jak kłamię, szybko zmieniam temat. Zapytałam bez zastanowienia co tam u nich nowego, i zaraz zaczęłam tego żałować. Chłopcy chyba jednak to zauważyli albo po po prostu nie chcieli mnie dobijać więc nie powiedzieli ani słowa o Aronie.
- Minhyun ma nową dziewczynę! – wydarł się od razu Ren.
- Ej! Dlaczego ja jej jeszcze nie znam? – zapytałam uśmiechając się przyjaźnie do speszonego chłopaka.
- Spokojnie za niedługo na pewno ją poznasz.
Mniej więcej godzina ubywa nam na rozmowie o niczym śmiechu i wspominaniu.  Dawno nie byłam tak szczęśliwa i uśmiechnięta. Kiedy powiedziałam że zostaję na dłużej i będę tu studiować nikt nie chciał mi uwierzyć i przekonała ich dopiero Ayakashi, która powiedziała im że mam już nawet urządzone mieszkanie. Wszyscy wyglądali na takich szczęśliwych specjalnie zwróciłam uwagę na Minhyuna i Rena z Mimori. Cały czas się do siebie uśmiechali a Minhyun niemal nie odrywał się od telefonu. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości w sercu ale równocześnie, cieszyłam się szczęściem przyjaciół, rodziny… Kiedy tak siedzieliśmy zamyśleniu i nikt się nie odzywał, niespodziewanie rozległo się pukanie do drzwi. 

~~~~~~~~~~~~~~**~~~~~~~~~~~~~~

Matko! Nie wierzę! Po prostu nie wierze ze już 30 rozdziałów za mną. Gdyby nie wy i motywacja moich wspaniałych przyjaciół nigdy by mi się to nie udało. Jesteście cudowni a tego bloga pisze wyłącznie dla was. Komentarze mnie tak bardzo motywuję a kiedy widzę ile was już jest mimowolnie się uśmiecham. Nie mam pojęcie jak wam dziękować za to wszystko ♥

piątek, 20 września 2013

Rozdział 29

Dziewczyna wyszła a ja tylko usiadłam na kanapie i zaczęłam płakać jak małe dziecko, kiedy nagle poczułam że ktoś mnie przytula… Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Arona. Widzę dokładnie w jego oczach smutek i tęsknotę.  Nie mam pojęcia skąd się tu wziął ale nie jest to teraz dla mnie ważne. Bez namysły rzucam się w jego objęcia, czując znajomy zapach i ramiona, które mnie obejmują zaczynam łkać jeszcze głośniej. W głowie mam kompletną pustkę, ale w sercu czuję narastające ciepło i miłość. Odsuwam się delikatnie od chłopaka i niepewnie muskam jego usta swoimi. Całując chłopaka czuję jeszcze przez chwilę swoje słone łzy.
- Przepraszam. Kocham cię! – krzyczy szepcząc.
- Też cię kocham.
Przez chwilę siedzimy tak wtuleni siebie, ale wiem ze zaraz będziemy musieli zacząć rozmowę. Prawdopodobnie jedną z najtrudniejszych w moim życiu. Wszystko się tak skomplikowało… Jeszcze rok temu byłam szczęśliwa z Baekho, miałam przyjaciół. Baekho…
- Pogodziłeś się z Baekho? – pytam cicho, zaczynając.
- Tak… Prawie. Ale mam wrażenie że gdyby on się wtedy nie zgodził…
-Nie mów tak… Proszę…
- Dla ciebie wszystko – mówiąc to całuję mnie w czoło.
Siedzimy tak jeszcze długo, bardzo długo. Chłopak nie zaczynał tematu a ja też nie chciałam psuć tej chwili. Wiedziałam że musimy poważnie porozmawiać. Tylko nie teraz…
- Tęskniłam… - mówię chcąc przerwać ciszę.
- Ja też, ale teraz tutaj jesteś a ja już cie z tond nie wypuszczę. Zbyt bardzo cie kocham. – jego głos jest tak stanowczy że zastanawiam się czy obiecuję coś sobie czy faktycznie mówi do mnie.
- Będzie nam ciężko… - przypominam z ciężkim sercem specjalnie nie patrząc mu w oczy.
- Razem damy radę!
Chłopak stwierdził że dziś nie ma już nic do roboty i Mozę u mnie trochę zostać. Ucieszona i nieco podbudowana jego wizytą zaproponowałam jakiś film. Ale nie skupiłam się na filmie i zupełnie nie pamiętałam co w nim było. Cały czas byłam zamyślona więc kiedy chłopak coś do mnie mówił zupełnie nie wiedziałam o czym mówi.
- Yuki jesteś jakaś nieobecna…
- Tak… przepraszam ale to wszystko mnie przerasta – wyznaję.
- Damy sobie razem radę… w końcu nie możemy być z nią parą w nieskończoność…
- A co jeśli będą wymagali czegoś więcej niż niezobowiązujący związek? Powiesz mi że przecież są rozwody? Nie umiem tak – robię chwilową pauzę i uspokajam głos – Dziś była u mnie Ayakashi i powiedziała mi ze muszę walczyć, wiesz co sobie uświadomiłam? Że nie potrafię. Nie chcę cię stracić bo bardzo mi na tobie zależy ale nie wiem co mam zrobić aby cię odzyskać.
- Nie musisz mnie odzyskiwać. Jestem twój, tylko ciebie kocham…
-  Nie prawda. Nawet jeśli mnie kochasz to teraz jesteś z nią i nic tego nie zmieni – mówię i ostatkami normalnego głosu oświadczam ze powinien już wyjść.

Niepewnie się zgadza i z głuchym trzaskiem zamyka za sobą drzwi. Ja nie chce zamykać żadnych drzwi wolę aby pozostały otwarte żebym zawsze mogła wrócić do tego kiedyś zostawiłam. Nigdy nie zamykam ich do końca zawsze zostawiam delikatnie uchylone… Ze spokojem kieruję się na górę do sypialni. Opadam tyłem na szerokie łoże i czuję jak coś ciepłego spływa mi po policzkach. Nie ocieram łez pozwalam im swobodnie płynąć. Leże tak z kamienną twarzą nie myśląc o niczym. Co ja zrobiłam źle? Tyle smutku jest w moim życiu, właśnie dlatego tak bardzo doceniam jeśli pojawi się w nim jakiś szczęście. Wierzę ze bez smutku jaki był w moim życiu nigdy nie zaznałabym tyle szczęścia. To smutne że jedni mają wszystko a innym nie zostaje nic. Że nie wszyscy mają szczęśliwą rodzinę i wspaniałych przyjaciół. Mam to a jednak nadal mi czegoś brakuję. Miłości. Nie takiej przyjacielskiej czy od mamy ale takie pięknej i romantycznej miłości… Czy to możliwe aby w życiu jednego człowieka było tak wiele samotności, nawet jeśli jest się otoczonym licznymi ludzi? To jest właśnie mój problem mimo tego że jestem otoczona masą ludzi to i tak czuje się sama. I chodź mi z tym źle to na tyle przyzwyczaiłam się już do tego stanu że wszystkie problemy staram się rozwiązywać sama. Nie pozwalam ludziom przekroczyć pewnej granicy. Żyję w bańce mydlanej złożonej z moich uczuć i bólu. Kiedy już zaczęłam Lubić samotność i nienawidziłam obecności ludzi przeprowadziłam się tu. Poznałam moich przyjaciół. Nie byłam samotna i nagle… Francja. STOP! Koniec jeśli będę tu tak leżeć to i tak nic nie zdziałam. Podnoszę się powoli z łóżka i wolnym krokiem udaję się do łazienki. Zmywam rozmyty tusz i kredkę z twarzy, poprawiam włosy i wychodzę. Bo jak coś zmienić siedząc i nic nie robiąc?

______________

Czyżby wena wróciła? Chyba tak dziękuję za to ze jesteście. 30 obserwatorów! Nie sadziłam ze uda mi sie tyle osiągnąć jesteście cudowni dziękuję za to że wspieracie mnie komentarzami. :)

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 28

Ze łzami w oczach kliknęłam w link do artykułu, poczekałam aż strona się otworzy i zaczęłam czytać. Co jeszcze się zepsuje? Jakie jeszcze czekają mnie rozczarowania? On… już nie czeka… przyjechałam za późno… Od dwóch tygodni oficjalnie chodzi z Reiną z After School. A więc o tym chce rozmawiać Ayakashi. Nie chce abym przeżyła aż tak wielkie rozczarowanie. Troszczy się o mnie. Czy tylko nie chce abym robiła sceny? Nie na pewno nie! To ciągle moja przyjaciółka. Prawda? Była już dwudziesta trzecia więc wyłączyłam laptopa i zebrałam się do spania. Szybko zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę złożoną z legginsów i za dużej niebieskiej bluzki. Położyłam się do spania ale jak zawsze w takich sytuacjach miałam ogromny problem z zaśnięciem. Długo myślałam o tym co zdarzyło się w moim życiu i czy warto walczyć o to co było kiedyś…? Sama nie wiem.
Następnego dnia całe przedpołudnie chodziłam jak zaklęta i na niczym nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam o spotkaniu z przyjaciółką. Byłam prawie pewna że chciała mnie o tym uprzedzić, że będziemy rozmawiać o Aronie. Około dwunastej postanowiłam  poszukać czegoś do ubrania. Postawiłam na  legginsy oraz wygodny sweterek sięgający do połowy uda. Na obiad przygotowałam sobie naleśniki z bita śmietaną i powidłem od mamy. Kiedy skończyłam  jeść szybko pozmywałam po sobie naczynia, było już po czternastej kiedy skończyłam, więc postanowiłam ogarnąć nieco mieszkanie. Już kończyłam kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Ayakashi, wyglądała jakby coś ją ugryzło. Co tylko utwierdziło mnie w moich przekonaniach.
- Cześć Yuki… Tęskniłam… - mówi czule przytula.
- Też tęskniłam. – odpowiadam odwzajemniając uścisk.
- Cieszę się że zgodziłaś się na spotkanie, wszyscy się za tobą stęskniliśmy – nie wiem dlaczego ale mam wrażenia że podkreśliła słowo wszyscy – Tylko, boję się że już wiesz o czym chciałam z tobą rozmawiać…
- Tak. Domyślam się…
Zapraszam ją do salonu zrobiłam kawę, a potem razem z ciastem kupionym rano zaniosłam do pokoju.
- Szybko się zadomowiłaś… ładne mieszkanie… - rozglądała się po salonie zatrzymując się na chwilę przy zdjęciach w ramkach na komodzie.
- Tak… wiesz jak to z moją mamą, potrafi zrobić coś z niczego
Przez następne minuty prowadzimy dość banalną rozmowę o tym co wydarzyło się przez ostatni rok. Co prawda nie mam zbyt dużo do powiedzenia, ale przyjaciółka na szczęście nie naciska.
- Tak szczerze to nie o tym chciałam mówić. – zaczyna pewnie – Słyszałaś ze Aron ma nowa dziewczynę?
- Jej pytanie sprawia mi niewyobrażalny ból, mimo że wiedziałam że padnie taki pytanie. Dopiero teraz kiedy usłyszałam to z jej ust dotarło do mnie co tak naprawdę oznacza. Zmarnowałam swoją szansę na szczęście. Staram się szybko zebrać myśli i daj jaką kol wiek odpowiedź. Bez zastanowienia burczę pod nosem.
- T-tak…
- Wiem że boli Yuki, ale to jak z odrywaniem plastra, damy radę… - zmienia ton głosu próbując dodać mi otuchy.
- Ale… ale po co? – pytam nie potrafiąc jej zrozumieć – To nie ma sensu, on pewnie… ją… kocha. Nie chce być egoistką i Niszczyc tego, bo mi będzie tak lepiej.
Chwila ciszy. Pewnie myśli że mi przeszło, jestem głupia i świetnie się bawiłam w Paryżu.
- Yuki… nie poddawaj się. Dla niego. Dla chłopaków. On jej nie kocha. Agencja kazała im być razem. Uważają że dobrze się to sprzeda bo obydwie grupy są z PLEIDS, jeśli naprawdę im się to uda inni też nie będą mieli nic do powiedzenia. Pomyśl tylko, Mimori też może stracić Rena. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie zrób to dla nas, dla mojego brata, dla Baekho, dla Minhyuna i Naomi, dla Jonghyuna…
Teraz o ja nie wiem co powiedzieć. Najpierw Baekho, potem Aron… Jak oni mogli im coś takiego zrobić? Oczywiście że chcę walczyć, tylko jak? Co mam zrobić? Co mam teraz zrobić? No i co z After School nie przeszkadza im to?
- A co z dziewczynami z After School? – pytam wyraźnie łamiącym się głosem.
- Wiesz… im to nawet na rękę… będzie ciężko… - wyznaje.
- Ale co miałabym niby zrobić? Nie mam nic do gadania…
- Jeszcze nie wiem ale damy radę zobaczysz, bo przecież… - przerywa jej dzwonek telefonu.
Rozmawia przez chwile, wspominając że jest u mnie. Kiedy kończy rozmowę uśmiecha się promiennie i wygląda na szczęśliwszą niż minutę temu.
- To Minhyun… Jest zły bo przyszłam sama.  – tłumaczy chowając telefon do torebki.
- Pozdrów chłopaków i Mimori.
- Tak właściwie chłopy zapraszają cie do nas dziś wpadniesz? – zapytała.
- Dziś chyba nie dam rady – szepce.

Dziewczyna wychodzi a ja tylko siadam na kanapie i zaczynam płakać jak małe dziecko, kiedy czuje że ktoś mnie przytula… 

_______________________

Co jeden to gorszy... przepraszam :'(

piątek, 6 września 2013

Rozdział 27

Dlaczego? Co zrobiłam źle? Nagle wszystko się rozsypało niczym kawałki rozbitego lustra. Już nic nie jest tak jak kiedyś. Jutro pierwszy dzień wakacji. Za tydzień jadę do Seulu. Ale czy będzie tak jak kiedyś. Tak długo ich nie widziałam… Zmieniłam się. Już nie jestem tak radosna, uśmiechnięta, szczęśliwa.  Poznają mnie? On o mnie jeszcze pamięta? Ostatnio rozmawialiśmy dziewięć miesięcy temu. Pisałam z innymi… Minhyun ma dziewczynę, Naomi. Tyle się zmieniło. Ale i tak cieszę się że ich spotkam. Cieszę się pierwszy raz od półtora roku.
Przecieram oczy i przeciągam się leniwie na łóżku. To już dziś, jadę do Seulu. Wstaję leniwie z łóżka, zabieram potrzebne rzeczy i udaję się do łazienki. Tam wykonuje poranna toaletę i ubieram się. Mam jeszcze dużo czasu, samolot mam dopiero o piętnastej. Wychodzę z łazienki i wolnym krokiem udaje się do kuchni. Robię sobie kilka kanapek oraz ciepłą herbatę z odrobiną soku malinowego. Od czasu przeprowadzki praktycznie nie ruszam się z domu i już przyzwyczaiłam się do samotności ale za każdym razem kiedy uświadamiam sobie że jestem sama po raz kolejny czuje ból.  Zasiadam wygodnie przed telewizorem w salonie i włączam jakiś durny program. Nie specjalnie mnie on interesuje ale i tak nie mam co robić. Po chwili zauważam że w programie mówią coś o jakiś Koreańczykach. Unoszę głowę aby spojrzeć na telewizor a na ekranie widzę… NU’EST. Niestety nic nie rozumiem bo nie umiem Francuskiego, aż do momentu w którym zaczynają mówić chłopcy. Najbardziej uwagę skupiam na Aronie. Dokładnie widzę jak sztucznie się uśmiecha i jest jakiś zgaszony. Nie to nie przeze mnie… Nie możliwe… Chociaż ze mną wcale nie jest lepiej… Słyszę jak auto wjeżdża na podjazd więc włączam telewizor i kieruje się do kuchni. Odkładam brudne naczynia i idę powrotem do salonu.
- Gotowa na studia w twoim ukochanym mieście? – pyta mama niepewnym głosem, ciągle mając nadzieje że się rozmyśle.
- Tak mamo, jestem gotowa – odpowiadam pewnie.
Resztę przedpołudnia spędzam na dopakowywaniu ostatnich rzeczy i snuciu się po domu. Wspominałam już? Jutro zaczynam studia, studia w Seulu… Wreszcie dopięłam swego. Jest tylko jeden problem. Czy ktoś mnie tam jeszcze chce? Przyjaciele po prostu zaczęli żyć beze mnie. Jestem taka słaba.
Około czternastej wyjechaliśmy na lotnisko. Pożegnałam się z rodziną obiecując że odwiedzę ich niedługo. Załatwiam wszystko, chwila oczekiwania i wsiadam na pokład samolotu. Teraz podróż wydaję się być taka prosta, wystarczy się pożegnać, wsiąść do samolotu i odlecieć… I pomyśleć że rok temu nie mogłam się z podobna podróżą pogodzić…  A więc wystarczy się nie przywiązać, być obojętnym. Jeśli to ma być przepis na szczęście to ja chyba wolę być smutna. Nie chcę być sama tak jest ciężko…
Jak się okazuje usnęłam w czasie lotu, budzi mnie dopiero stewardessa, która powiedziała że zaraz lądujemy i poprosiła o zapięcie pasów. To już Korea. Mój dom… To śmieszne ale naprawdę czuję się jakbym wróciła do domu. Następna godzina jest chyba jedną z najdłuższych w moim życiu. Odprawa zdawała się trwać wieki nie wspominając już o drodze do nowego mieszkania.  Jak można się po mojej mamie spodziewać było dość duże i pięknie urządzone, spokojnie mogły by w nim mieszkać trzy osoby. Siadam na Knapie w salonie i zaczynam płakać, tak po prostu bez większego powodu. To już nigdy nie będzie to samo. Nigdy… Inna szkoła jeśli nawet się z nimi spotkam to nie mam pewności że oni dalej myślą o mnie to co ja o nich. Czuję wibrujący w mojej kieszeni telefon i wyciągam go, spoglądam na niego i widzę że dzwoni… Ayakashi.
- Yoboseyo? – mówię starając się brzmieć naturalnie ale mam wrażenie że przyjaciółka słyszy drżenie mojego głosu.
- Cześć Yuki! Podobno jesteś w Korei kiedy przyjechałaś? – zaniemówiłam. Skąd ona to wie?
- Ym.. No tak jestem, tak właściwie to przyleciałam godzinę temu.
- Naprawdę? Musisz nas koniecznie odwiedzić ale… najpierw chciałabym z tobą porozmawiać… Kiedy masz czas?
- Tak właściwie to nawet jutro mogłybyśmy się zobaczyć.
- Świetnie! To gdzie, i o której?
- Może u mnie o… piętnastej?
- Okey to jesteśmy umówione papa.
-Pa.
Nie mam pojęcia co myśleć o tej rozmowie, z jednej strony cieszę się że przyjaciółka chce się znów spotkać ale… dlaczego przed tym jak ich odwiedzę… Nic z tego nie rozumiem. Co takiego chce mi powiedzieć? Teraz to dopiero się denerwuję. A co jeśli… To na pewno chodzi o Arona… tylko co się mogło stać…

Prawie cały dzień spędzam na rozpakowywaniu się i zakupach spożywczych do nowego mieszkania. Trochę też sprzątam i ścieram kurze gdyż stało ono przez długi czas nieużywane. Wszystkie te zajęcia pozwalają mi zapomnieć nieco o rozmowie z Ayakashi co daje mi odetchnąć. Wieczorem Włączyłam chwilę laptopa i postanowiłam przejrzeć jakieś strony plotkarskie, dawno tego nie lubiłam a zawsze można się natknąć na coś ciekawego. Właśnie kończę znudzona pierwsza stronę kiedy naglę widzę ten artykuł… 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam że karzę wam to czytać... wyszło strasznie a końcówkę zepsułam... :'( Mam nadzieję że następny wyjdzie lepiej :)
Dziękuję za wszystkie komentarze i to że czytacie! Kocham Was! :)

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 26

 Dzwoni mama… przecież rano z nią rozmawiałam, zdawał się być jakaś dziwna ale… Odbieram telefon nie wiedząc że zaraz stanie się coś.
- Tak?
- Cześć Yuki. Mam do ciebie prośbę dałabyś radę dziś przyjechać do domu? Musimy porozmawiać. – kątem oka widzę jak Aron mi się przygląda.
- Ym. Raczej tak, pogadam z Aronem.
- Okay to pa.
- Pa.
Podchodzę do łóżka i siadam na nim ciężko, patrząc przed siebie. Znam ten ton. Wiem co mama będzie mi chciała powiedzieć. To już tyle razy. Pytanie tylko gdzie teraz? Tokio? Londyn? Paryż? Pewne jest to ze z dala od przyjaciół. Od Arona.
 - Coś się stało? – pyta kucając przede mną.
- Nie… Mama chciała tylko żebym przyjechała do domu.  Zawieziesz mnie? – nadal nie patrzę na niego.
- Tak pewnie! Kiedy?
- Teraz.
Zabieram rzeczy, żegnam się z przyjaciółmi, jak najdłużej tylko mogę. Staram się opanować łzy. To jeszcze nic pewnego. Drogę do domu pokonujemy w akompaniamencie jakiś bardzo smutnych piosenek z radia, co tylko wszystko pogarsza. Podjeżdżamy pod dom, całuję chłopaka na pożegnanie i wychodzę bez słowa. Zamykam za sobą drzwi i dopiero wtedy słyszę warkot silnika, auto odjeżdża a ja szukam mamy. Znajduję ją w sypialni pomiędzy walizkami.
- Gdzie tata? – pytam spokojnie bo już wiem co mnie czeka.
- Pewnie załatwia bilety.
- Kiedy?
- Jutro wieczorem. – ona też mówi tym samym głosem co zawsze w tej sytuacji, bez uczuć.
- Gdzie tym razem?
- Paryż.
- Dlaczego mi to robisz? – pytam i zaczynam płakać.
Biegnę do swojego pokoju, zamykam drzwi na klucz zsuwam się po nich na podłogę. Próbuję otrzeć płynące łzy bo nic nie widzę, ale to na nic. Czołgam się do wieży na drugim końcu pokoju i włączam najsmutniejszą piosenkę jaka posiadam. Leże na podłodze i płaczę jak głupia. To nie możliwe. Muszę ich zostawić! Moich przyjaciół… to co najlepsze w całym moim życiu. Tyle razy się prze3prowadzałam ale nigdy, nigdy nie miałam przyjaciół. Tylko w Polsce. Ale jak nazwać przyjacielem kogoś kogo się widuje raz na dwa lata? A teraz nie mam nawet tego. Korea jest za daleko. Nie chcę wyjeżdżać, nie chcę ich zostawiać. Nie chcę go zostawiać! Wciągam kartkę papieru i bez większego zastanowienia zaczynam pisać. Kreślę parę słów. Zginam list w równą kostkę i wkładam do śnieżno białej koperty. Tylko tak dam radę. Nie jem kolacji. Leże w łóżku wpatrzona w sufit. Nie płaczę. Nie myślę. W końcu zasypiam. Mam piękny sen. Nie wiem o czym ale byli tam wszyscy nawet Baekho. Uśmiecham się.
Kiedy budzę się rano nie pamiętam już nic z tego pięknego snu. Przez cały ranek snuje się po domu zbierając moje rzeczy do pudełek, pakując się. Około 13:00 dzwonie do Mimori, mówię jej wszystko i proszę żeby nie zabierała ze sobą Arona. Kiedy przyjeżdżają żegnamy się,  płaczemy, wspominamy. Jest strasznie. Na dodatek Bella lata po domu cała w skowronkach. Szczęśliwa. Tak dawno nie byłam szczęśliwa, a było tak blisko do szczęścia. Przyjaciele wychodzą, daję list Ayakashi i proszę żeby przekazała go bratu. Przytula mnie. Ostatni raz. Przytulam jeszcze każdego z nich. No właśnie jest też Baekho nie mówimy za dużo żegnamy się i wszyscy jadą. Jest już 18:00 a więc czas się zbierać. Biorę walizki i pakuję je do auta. Przez następne kilka godzin żyje jak we śnie. Jak w koszmarze.

*Aron*

Yuki zachowywała się wczoraj tak dziwnie. Nic nie powiedziała tylko mnie pocałowała i wyszła. Potem podobnie było z Mimori do nikogo się nie odzywała, nawet do Rena. Teraz nikogo nie ma w domu. Wyszli gdzieś nic mi nie mówiąc.  Wszyscy wiedzą co się dzieje tylko nie ja! Dlaczego ?! Z rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi. To Ayakashi.
- Aron… To dla ciebie Yuki kazała przekazać. – podaje mi jakąś kopertę i zaczyna strasznie płakać.
- Co sie dzieje? – pytam zdezorientowany.
- Przeczytaj.
Otwieram delikatnie kopertę aby jej nie rozerwać, w środku widzę zgiętą na cztery części kratkę. Otwieram ją. List. Gdzieniegdzie zamazany łzami. Czytam.


Aron
Przepraszam że tak bez słowa. Nie potrafię się żegnać. Nie z tobą. Wyjeżdżam, nie chce
tego ale nie mam wyboru. Paryż to cudowne miasto ale nie bez was, nie bez ciebie.
Musisz mi coś obiecać. Nie zapomnij o mnie… proszę…
Pamiętaj że niedługo wszystko na pewno się ułoży.
Teraz pragnę tylko cię przytulić ale wiem ze spotkanie było by zbyt bolesne.
Jestem taka samolubna… Dziękuję ci za wszystko Dzięki tobie wiem że nie mogę się poddać.
Kocham cię i zawsze będę. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Pamiętasz nasz pocałunek w aucie? To było moje pożegnanie.
Wybacz mi to. Błagam.

                                                    Yuki



Nie to niemożliwe. To nie prawda. Nie pożegnała się. Stchórzyła! Przejeżdżam palcem po literach i widzę jak się denerwowała pisząc to. Delikatnie zginam list tak jak wcześniej i wrzucam Do szuflady. Zauważam że Ayakashi ciągle tu jest. Podchodzi do mnie i mnie przytula. Chcę jej podziękować ale żadne słowo nie przechodzi mi przez gardło.
- To było dla niej trudne, musisz zrozumieć… - mówi – Prawie nic nie mówiła i ciągle płakała. A najgorsze jest to że mama powiedziała jej to dopiero wczoraj.
Siedzimy tak jeszcze długo a siostra cały czas coś do mnie mówi, ja jednak jej nie słucham. Myślę o czymś innym. Już jej nie zobaczę. Mam zespół. Nawet jeśli tam pojadę, to co dalej? To za daleko, Paryż jest za daleko. Teraz kiedy ona kocha mnie a ja ją. Jak to teraz będzie wyglądało nie potrafię się uśmiechać. Już nie potrafię.


*Yuki*

Wychodzę z samolotu. Odprawa. Jazda samochodem. Oglądamy dom. Idę spać. Budzę się. Wstaję. Ubieram się. Jem. Próbuje żyć. I tak codziennie od 2 tygodni. Czasem jeszcze z nimi pisze, ale to już nie to samo. A oni mają coraz mniej czasu. Mają siebie a ja nie mama nic. Aron do mnie nie napisał. Nie wybaczył mi, zresztą nawet mu się nie dziwie. Jutro zaczynam nową szkołę, nie popełni tego błędu po raz kolejny. Nie zaprzyjaźnię się z nikim! Boli. A było już tak dobrze. Wszystko miało się ułożyć. Po raz kolejny dzisiaj słyszę dzwonek telefonu, w końcu podnoszę się i postanawiam w końcu odebrać. Spoglądam na wyświetlacz i widzę dobrze znany mi numer. Aron. Drżącą ręką wciska zieloną słuchawkę i słyszę po drugiej stronie głos pełen ulgi.
-Odebrałaś… Cześć Yuki.
- Cześć Aron… Przepraszam ze się nie odezwałam.
- To nic… Jak ci się podoba Paryż?
- Jest całkiem… - zaczynam ale postanawiam więcej nie kłamać – W ogóle mi się nie podoba ja chcę do Seulu! Do ciebie! – zaczynam płakać.
Wiedziałam że to się tak skończy , że nie zdołam kłamać jak przy rozmowie z resztą przyjaciół.
- Tęsknie za tobą… Yuki…
- Też tęsknie… ale Paryż… Ta odległość jest za wielka…  


___________________________________

Przepraszam za to jak wygląda ten rozdziała ale potrzebowałam napisać coś takiego. Odległość jest straszna.  Dziękuję za komentarze :-*

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 25

Leże jeszcze długo wtulona w tors Arona zanim w końcu zmorzy mnie sen. Nie mogę spać. Myślę teraz o wszystkim. Nie mam pojęcia co się teraz stanie.  Nie rozumiem samej siebie. Z jednej strony czuję ogromy ból kiedy pomyślę o tym że DongHo mnie już nie chce, a z drugiej czuję coś do Arona, nie jestem jeszcze pewna ale chyba go… kocham. To co Muszę jeszcze poczekać… teraz i tak podejmę żadnej mądrej decyzji.
Ale coś pięknie pachnie… naleśniki… mmm… Słyszę wyraźnie jak burczy mi w brzuchu i ktoś zaraz potem śmieje się cicho zaraz nad moją głową.
- Aż taka głodna? – pewnie myśli że śpię i dlatego mówi tak cicho.
- Jak Baekho… - odpowiadam mrucząc. Aż nagle uświadamiam sobie co powiedziałam i zaczynam się głośno śmieć. – Ze mną chyba naprawdę jest coś nie tak.
Przekręcam głowę i patrzę chłopakowi prosto w oczy. Uśmiechnął się do mnie delikatnie a ja do niego. To chore… nie mogę kochać ich obydwu to niemożliwe…
- Czasem naprawdę cie nie rozumiem. – śmieje się Aron i pyta – To co idziemy na śniadanie?
- Ja bym w sumie jeszcze tak poleżała… Ale jestem głodna jak wilk, więc chodźmy!
- To ty się przebierz chyba ze chcesz paradować w tej piżamce… w sumie ślicznie w niej wyglądasz wiec…
- Ta… ja się przebiorę raczej… - oznajmiam kładąc się na swojej poduszce. – Zaraz będę na dole.
Czekam aż chłopak wyjdzie z pokoju, a następnie udaję się do łazienki. Tam ubieram się maluję i wykonuje typowe ranne czynności. Następnie kieruję się do jadalni gdzie zajmuję miejsce obok Arona.
- Cześć! – mówię do wszystkich na powitanie.
- No hej! Jak się spało? – pyta Ayakashi stawiając przede mną talerz pysznych naleśników z dżemem.
- Dobrze ale krótko.
- Co Aron ci nie dawał spać? – mówi z przekąsem JR.
- Spadaj na drzewo banany prostować. -  wypowiadam te słowa z buzią pełną jedzenia.
Tylko Mimori wybucha  śmiechem i nie może usiedzieć na krześle. Inni patrzą to na mnie to na nią nie rozumiejąc żartu. Przyjaciółka próbuje m wytłumaczyć o co chodzi i że w polce się tak mówi ale przy każdej próbie wybucha śmiechem.  Śniadanie jemy śmiejąc się i rozmawiając. Około 10:00 postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. Niestety tym razem nikt oprócz mnie nie chciał horroru, więc oglądaliśmy jakąś komedie romantyczną. Ledwo się zaczęła a ja już spałam na ramieniu Arona, a potem kolanach. Obudził mnie dopiero odgłos otwieranych drzwi. Podnoszę się do pozycji siedzącej i wiedzę że tylko Minhyun jeszcze siedzi zapłakany na podłodze i ogląda „wzruszający” film.
- Ktoś przyszedł? – pytam wyjątkowo zaspanym głosem.
- Co?! Nie wiem… - odzywa się zdziwiony i wyraźnie zmieszany. – Nie mów nikomu że płakałem.
- Nie powiem obiecuję. Wydawało mi się po prostu ze ktoś przyszedł… - mówię do zajętego oglądaniem chłopaka.
- Poczekaj sprawdzę… - niechętnie wstaje z podłogi i zatrzymuje film. – O! Cześć Baekho… - mówi cicho jak myszka.
- B… Bae… Baekho? – szepcze z niedowierzaniem.
Szybko namierzam wzrokiem Arona i gwałtownie go budzę. Nawet nie muszę tłumaczyć o co chodzi bo do pokoju wchodzi DongHo wraz z Minhyunem. Szybko wyszukuję po kocem rękę Arona i mocno ją ściska. Spuszczam, wzrok i nie mam pojęcia jak się zachować.
- Spokojnie. Przyszedłem tylko po resztę ubrań. W końcu tak nikt mnie tu nie chce. – tłumaczy i udaje się na górę razem z dużą walizką.
Dopiero kiedy znika z pola widzenia zauważam jak bardzo trzęsą mi się ręce. Zauważa to też Aron, mocno mnie do siebie przytula i szepce coś do ucha, Minhyun natomiast budzi resztę. Chyba tylko Ren nie wygląda na złego,  bardziej na… smutnego. On jest z Baekho najbliżej zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi. Nie zniszczyłam całkowicie tylko swojego życia, ale też życie moich przyjaciół. Tak ich kocham a zrobiłam im coś takiego.
- Przepraszam. – dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego że płaczę a to tylko przez to że ciężko mi było wypowiedzieć nawet to jedno słowo.
- Pabo… Nie masz za co przepraszać! – mówi uśmiechając się JR, ale w jego oczach widzę tyle smutku.
- Jak to nie? Przeze mnie pokłóciliście się z najlepszym przyjacielem. To wszystko moja wina. Mam nadzieję że mi  to wybaczycie – wyrzucam z siebie wszystko to co od tygodnia się we mnie kotłowało.
- Potem o tym porozmawiamy  - oznajmia Aron bo już słychać kroki schodzącego na dół chłopaka.
Jeszcze mocniej wtulam się w Arona i postanawiam udawać ze śpię.
- Um… Yuki śpi? – pyta blondyn wchodząc do salonu.
- Tak – odpowiada ostro Aron a ja wbijam mu paznokcie w rękę, chcąc mu pokazać żeby nie był chamski.
- To ten… przekaż jej że chcę pogadać. – oświadcza i wychodzi.
Jedna łza spływa mi po policzku. Potem druga. Zaczynam płakać coraz bardziej, aż w końcu wszyscy do mnie podchodzą i pytają co się stało. Co za głupie pytanie!!
- Chcesz iść do pokoju? – proponuje cicho Aron.
Kiwam głową i razem udajemy się na górę, nie mam pojęcia ile tak siedzę w jego objęciach i płaczę, ale mam wrażenie że to cała wieczność. Na dodatek moi przyjaciele pewnie czują się winni albo smutni z mojego powodu a niech to! W tym momencie słowa same ze mnie wychodzą, mówię to co od samego początku we mnie siedziało. On od początku mnie rozumiał. Dosłownie. Kiedy nikt nie potrafił się ze mną porozumieć on chętnie ze mną rozmawiał. Nie kontrolując siebie zaczynam.
- Kocham cię… najmocniej na świecie. Dziękuję za wszystko. – ocieram łzy, a raczej próbuję bo one ciągle płyną po policzkach. – Przepraszam…
-Przestań w końcu przepraszać, bo zacznę krzyczeć, kopać i gryźć. Nie musisz mi mówić że mnie…
-Ale chcę – oświadcza stanowczo i przysuwam moją twarz do jego.
Delikatnie muskam jego usta a następnie zupełnie zatracam się w pocałunku, myślę tylko tym że naroście to zrobiłam. Czuję tak mocne ukłucie bólu w klatce piersiowej że zginam się  w pół, przypominając sobie co się tak niedawno zdarzyło. Wszystko przelatuje mi przed oczami:  zdjęcia w Internecie, zakrwawiona ręka, rozmowa w szpitalu, zapłakana twarz Arona po północy.
- Co się stało? – widzę przed sobą jego zmartwioną twarz.
- Czy to jest nie fair wobec Baekho? To co przed chwilą zrobiłam…
- Nie… Już nie jesteście razem prawda? On zrobił coś o wiele gorszego Yuki… Zranił cię i to bardzo mocno.
- Tak…
Siadam mu na kolanach i przytulam, tego właśnie teraz potrzebuję bliskości drugiej osoby. Mam w głowie kompletny chaos, sama nie wiem co myślę. I czy dobrze robię. To wszystko mnie przytłacza. Kocham Arona ale Baekho…
- Yuki… Kocham cię wiesz?
- Wiem… Ja ciebie też…
Po raz kolejny dzisiaj całuję chłopaka najczulej jak tylko potrafię. Całkowicie zatracam się w pocałunku kiedy do pokoju wchodzi Ren.
- Ey idziecie… O! Przepraszam nie chciałem przeszkadzać Tylko chciałem zapytać czy idziecie na obiad… to ja już może pójdę…
 Dosłownie czuję jak robie się czerwona. Co on sobie o mnie pomyślał. Aron mówi mu ze nie przeszkadza i że już idziemy. A ja zerkam na niego i widzę że się uśmiecha… ZARAZ!  Co? Uśmiecha się?! I to jeszcze taki zadowolony.
- No co?
- Aghr! Y… Um. Nic.
- Kocham cię! – śmieje się.
- Napisz o tym na Facebooku! –odpowiadam również się śmiejąc.
To dziwne że ci chłopcy, których jeszcze 2 miesiące temu nie znałam, potrafią tak szybko zmienić mój nastrój. Pierwsza schodzę na dół i zajmuje miejsce pomiędzy JR’em i Minhyunem, a kiedy Aron wchodzi do jadalni patrzy chwile zdziwiony a potem siada koło siostry.
- Kłótnia małżeńska? Tak szybko? – pyta jak zwykle wredny, Jonghyun.
- Jeszcze jedno słowo i pożałujesz że nie jesz na  dworze. -  odpowiadam przez żeby.
- Nie gryź… - jego piszczący głosik tak mnie rozbawia że nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Już po chwili śmiejemy się wszyscy. I właśnie to jest cudowne, każde z nas jest zupełnie inne, ale tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Kiedy w końcu zaczynamy jeść, znajomi ciągle dogryzają mi i aronowi, co w końcu zaczyna robić się naprawdę śmieszne. Po południu dziewczyny oznajmiają że Ida do galerii i pytają czy nie chcę iść z nimi. Zgadzam się bo nie mam zamiaru siedzieć z samymi chłopakami w domu. Idziemy na piechotę bo to tylko kilka kroków od domu. Kupuję sobie kilka dodatków typu:  bransoletki, kolczyki,oraz cudowny sweterek , którego po prostu nie mogę sobie odpuścić. Wracając do domu wstępujemy do baru coś zjeść, przyjaciółki zamawiają sobie jakieś koreańskie dania, ja jednak wole nie ryzykować więc zamawiam sobie tylko hamburgera z frytkami.  Wracamy do domu i od razu udaję się na górę odłożyć rzeczy. Wchodzę i widzę że Aron siedzi przy laptopie. Już mam do niego podejść kiedy rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. 

*__________________________*

Nie wyszedł wiem i przepraszam ale nie mam weny jakoś ostatnio :/ Dzięki za każdy komentarz to motywujące :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 24

Ziewam zaspana przecierając oczy. Głowa strasznie mnie boli. Próbuję przekręcić się na drugi bok ale niestety uniemożliwia mi to z jednej strony Ayakashi,  a z drugiej Minhyun. Podnoszę głowę aby sprawdzić co leży mi na nogach i wtedy widzę że w szóstkę śpimy na jednym łóżku. JR leży mi na jednej nodze… (tak właściwie to się do niej przytula, ale mniejsza z tym…) a Mimori na drugiej, Ren natomiast na Mimori, mnie i Minhyunie. Wszystko wygląda dość dziwacznie, a ja leże w samym środku tego czegoś. Podnoszę się i już mam budzić śpiące królewny kiedy do pokoju wchodzi Aron.
- Przepraszam za wczoraj. – szepcze widząc że nie śpię.
- Nic się nie stało przesadziłam… - wyznaje równie cicho mimo że mam świadomość że przyjaciele już nie śpią.
Aby ostrzec chłopaka przed mówieniem niepotrzebnych rzeczy pokazuje mu to na migi. Uśmiecha się pięknie i pokazuję w ten sam sposób żebym do niego podeszła. Wyplątuję się z przyjaciół i idę razem  z Aronem do kuchni. Tam długo rozmawiamy o wczorajszym dniu. Wyznaję mu nawet że mam wyrzuty sumienia z powodu Baekho. Kiedy to słyszy os razu stwierdza że teraz wie już na pewno że zwariowałam. Postanawiam że zrobimy wszystkim tosty na śniadanie.
Wykładamy gotowe pieczywo na talerze kiedy do kuchni wbiegają kłócący się przyjaciele.
- A wam co się stało? – pytam.
- No bo Minhyun miał spać koło Ayakashi, a ja koło ciebie. No ale jakimś cudem zrobiło się zupełnie na odwrót. – zaczął żalić się Jonghyun, a ja nie wytrzymuje i zaczynam się śmiać jak głupia.
- Ey! Czemu się śmiejesz? To w ogóle nie jest śmieszne. Umowa to umowa. – mówi udając obrażonego.
- Mogłeś się cała noc tulić do mojej nogi to ci nie wystarcza? – pytam ciągle się śmiejąc.
- Tuliłem się serio?! – mówi już normalnym głosem.
- Tak! Nie miałam się nawet jak ruszyć!!
Śmiejemy się jeszcze przez chwilę z tego jak spaliśmy i siadamy do stołu. Moich rodziców już nie ma, musieli wyjść do pracy. Widzę jak wszyscy niepewnie spoglądają na Arona po tym jak go wczoraj wyrzuciłam za drzwi, ale ja nie zamierzam im nic tłumaczyć.  Resztę dnia spędzamy na rozmowie i oglądaniu horrorów. Kiedy wszyscy mają się już zbierać Minhyun niespodziewanie się odzywa.
- Mogłybyście z Mimori dziś u nas nocować było by super! – mówi podnieconym i pełnym zapału głosem.
Z trudem przełykam ziarno popcornu, które akurat tkwi mi buzi. Do nich na noc? Tam mieszka Baekho! Przecież ja tak nie potrafię… nie dam rady…
- Yuki możesz przyjechać naprawdę! -  odzywa się Aron i mruga do mnie porozumiewawczo.
- Ymm… w takim razie chętnie przyjadę… - mówię.
A więc on już z nimi nie mieszka. W sumie to mu się nie dziwie wszyscy są na niego źli zwłaszcza Ayakashi i Aron… rodzeństwo idealne…  wszystko zniszczyłam… moją miłość do Baekho, moją przyjaźń z Aronem. To wszystko moja wina. Podnoszę się do stołu przy którym siedzimy z wyraźnie smutną miną przez co słyszę jak Minhyun szepcze niemal niesłyszalnie do Arona: przepraszam.  Odkładam wszystkie brudne naczynia do zmywarki, a dziewczyny proponują żebym poszła się spakować. Idę na górę i wpycham byle jakie nie pasujące do siebie ubrania do plecaka (dobrze że Ren tego nie widzi). Następnie biorę telefon i dzwonie do mamy. Ta niemal natychmiast się zgadza i wyraźnie cieszy się że jadę jak przedtem do znajomych. Zarzucam plecak na ramię i schodzę na dół.
- No! Ja jestem już gotowa! – oświadczam ze sztucznym uśmiechem i zbyt entuzjastycznie.
-  Jesteś? Tak szybko?! Zostaniesz moją żoną? – zaczyna wydzierać się JR, a my tylko patrzymy na niego jak na idiotę.
Wychodzimy z domy. Zamykam drzwi na klucz i udajemy się do auta. Siedzę z przodu obok Arona, który jako najstarszy prowadzi. Drogę pokonujemy w całkowitej ciszy. Cały czas miałam wrażenie że chłopak siedzący obok cały czas się na mnie gapi, co jest idiotyczne bo on przecież prowadzi. Podjeżdżamy pod biały apartament i wysiadamy z samochodu. Patrzę na niego z lekkim strachem bo miałam wrażenie że gdy tylko otworzę drzwi spotkam Baekho.
Kiedy Minhyun otwiera drzwi mocno zaciskam ręce w pięści, za które od razu ktoś mnie ściska.
-Nie denerwuj się… - pociesza mnie Aron tak cicho ze tylko ja to słyszę. Wchodzimy do środka i zaczyna mówić Ayakashi.
- Yuki widziałaś mój pokój także ten… Mimori śpi u Rena… to znaczy może z Renem ja tam nie wiem…
- Do rzeczy. – przerywa jej ostro blondyn.
- No więc u mnie zmieszczę się tylko ja wiec… gdzie spisz? – pyta jak gdyby nigdy nic.
No tak… ostatnio spałam u… niego w pokoju. W sumie mogłabym spać w salonie, tylko jest jeden problem… ta kanapa jest straszna! No nic lepsze to niż siedzenie samej w domu i pogrążenie w smutku.
- Yuki śpi u mnie! Koniec. Kropka. Postanowione. – mówi stanowczym głosem Aron.
- No właśnie… - niepewnie się uśmiecham.
- Chodź pokarzę ci pokój… - obwieszcza i ciągnie za rękę na górę.
Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego że tylko u Arona w pokoju jeszcze nie byłam przez ten czas. Idziemy tym samym korytarzem co do pokoju Baekho. Mimowolnie spoglądam na drzwi jego pokoju, w tym samym momencie Aron mocniej ściska moją dłoń. W końcu stajemy przed właściwymi drzwiami. Jak ja mogłam ich nie zauważyć. Przypominają wejście do pokoju pięcioletniego chłopca, pełno na nich naklejek i znaków, a na samym środku widnieje napis:
Aron

Uśmiecham się do niego kiedy otwiera przede mną drzwi gestem ręki nakazuje wejść. Pokój wygląda dość skromnie ale jest cudowny. Ściany pomarańczowe z brązowymi akcentami i czarna skurzana sofa, dwa fotele i szklany przeźroczysty stolik. Zaraz przede mną stoi natomiast  duże łóżko a raczej łoże małżeńskie. Po prawej kilka mebli szafa i telewizor… Jak w raju!
- Wow! Tu jest… Cudownie. Tylko… - zaczynam
- Co? Nie podoba ci się? – pyta ze smutkiem.
- Nie! Jest genialny, tylko… mało miejsca na podłodze… a ja śpię na podłodze więc…
- Słucham?! Nie! O nie! Ty spisz ze mną na łóżku albo sama, ale na pewno nie na ziemi.
- Śpisz ze mną nie pozwolę żebyś przeze mnie nie przespał nocy na niewygodnej podłodze. – wszystko mówię bardzo cicho bo trochę wstydzę się spać z Aronem w jednym łóżku, sama nie wiem dlaczego z Baekho było inaczej.
- Ja nie zamierzam spać… - oznajmia chłopak wychodząc.
Patrzę na niego jak na kompletnego idiotę i zabieram rzeczy do spania.  Grzebie w plecaku, po raz setny przewracam wszystkie ubrania ale to na nic. O nie… zapomniałam piżamy no nie…
- Aron!!! – krzyczę głosem pełnym paniki.
Po chwili chłopak wpada przerażony do pokoju. Widząc że nic mi nie jest patrzy na mnie wzrokiem matki karcącej małe dziecko.
- Co się stało?
- Zapomniałam piżamki… - mówię jak słodka małą trzylatka z warkoczykami. A on uśmiecha się do mnie cudownie.
- Jak z dzieckiem… - wzdycha. – Masz tu koszule. Aha tu obok jest druga łazienka. Już nie będziemy dziś nic oglądać ani nic. Także ten… leć się przebrać czy coś tam a ja… tu będę.
- Dziękuję! – krzyczę łapie za plecak i wychodzę.
Idę do łazienki gdzie wykonuję standardowe czynności i zakładam moją „piżamę”. Ledwo co zarywa więc czuje się nieswojo, ale nic na to nie poradzę. Włosy plącze w koka i spoglądam w duże lustro. „ Całkiem nieźle” – myślę i śmieję się pod nosem. Wychodzę z łazienki i staram się jak najszybciej dostać do pokoju, aby nikt mnie tak nie zobaczył. Na szczęście na korytarzu nikogo nie spotykam. Wchodzę do pokoju i widzę go w spodenkach i bez koszulki. Przełykam głośno ślinę i rzucam plecak którym się zakrywałam na fotel.
- No to ten… Ja już pójdę spać. – kładę się na łóżku i zagrzebuje pod kołdrą.
- Mówiłem ci że ja nie zamierzam spać… - odwraca się do mnie  zadziornym uśmiecham na buzi. – A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz w mojej koszuli.
- Dziękuję. Ale ja ci wcale nie karze spać… Możesz sobie na przykład jakiś film pooglądać a ja sobie będę słodko kimała w łóżeczku.  – recytuję najsłodziej jak tylko potrafię.
- Pff… no chyba nie! Oglądamy jakiś film czy gadamy? – pyta również układając się do spania.
- Możemy pogadać…  - ziewam i przysuwam się do niego a następnie mocno przytulam.
W sumie sama nie wiem dlaczego to robię. Ale czuje że teraz potrzebuję tego najbardziej na świecie.  To wszystko jest takie skomplikowane. Dlaczego nie mogę być teraz szczęśliwa tak po prostu z Aronem?
- Przepraszam – szepce i zaciągam się zapachem jego perfum.
- Nie masz mnie za co przepraszać nie zrobiłaś nic złego.
- Mam… jestem straszna, a ty… taki… wspaniały.
- Nie prawda nie jestem. Ty jesteś. Jesteś najwspanialszą dziewczyną w moim życiu – wyznaje i przytula mnie jeszcze mocniej do swojej piersi.
- Jesteś najcudowniejszym przyjacielem jakiego mogłam sobie zażyczyć.
- Wiesz że to najgorsze co dziewczyna może powiedzieć chłopakowi, który jest w niej zakochany, prawda? – oznajmia ze śmiechem.
- Tak wiem… to było specjalnie… 

___________________________


No cześć! Rozdział wyszedł dość długi i mam nadzieje że się spodoba. Ostatnio jakoś nie jestem zadowolona z moich rozdziałów ale to może przez tą ilość komentarzy pod poprzednim postem (4). W każdym razie za każdy komentarz, wyświetlenie i dodanie do obserwowanych ogromnie dziękuję jesteście najlepsi

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 23

- Chyba musimy porozmawiać Yuki… - zaczyna nie odrywając wzroku od zdjęcia, które zrobiłam nie długo po przyjeździe tutaj. Ja na baranach u Arona śmieję się do reszty przyjaciół.

Nie wiem co odpowiedzieć więc nic nie mówię. Stoję wpatrzona w niego jak w jakiś piękny obrazek… Piękny… Jestem Suką! Jak tak można? Jeszcze nie zapomniałam o Baekho a już myślę o Aronie w sposób, w który nie powinnam. Czuję jak słona łza spływa mi powoli po policzku. Nie ocieram jej… Słyszę jak chłopak do mnie podchodzi, i ociera łzę. Łapie mnie delikatnie pod brodę i zmusza do spojrzenia mu w twarz. Zauważam że przybliża ją do mojej.

- Wiem że teraz to dla ciebie trudne, ale zrobię wszystko żebyś… zobaczyła jak wiele dla mnie znaczysz.

- Ja to wiedzę… - odzywam się  pierwszy raz od wyjścia ze szpitala.

- To dlaczego… dlaczego mnie nie chcesz? – pyta płaczliwym tonem.

- To nie tak… To zbyt trudne… ja go nadal kocham… nie potrafię tak po prostu wymazać wszystkich uczuć – wyznaję na co on jeszcze bardziej się do mnie przybliża.

- Mnie nie kochasz?

- Nie wiem… już nic nie wiem… - zupełnie nie mam pojęcia co mogłabym mu powiedzieć. Tak naprawdę chyba nawet nie znam swoich uczuć.

Odsuwam się na krok od Arona o zaważa że dzieląca nas odległość staje się niebezpiecznie mała. Mimo wszystko chłopak podchodzi do mnie i po raz kolejny zmusza mnie delikatnie do spojrzenia na niego. Następnie przybliża swoją twarz do mojej i muska czule moje usta. Jego zapach rozchodzi się momentalnie po moim ciele i przeszywa dreszczem, co niestety mi się podoba.

- Czuję jakbym robiła cos złego… jakbym kogoś zdradziła… - wyznaję cicho.

- Ale on cię już nie chce… Zrozum. Wiem że to dla ciebie trudne, a moje słowa bolą, ale musisz to zrozumieć bo on po raz kolejny cię zrani. – słowa wyrzuca z siebie z taką siłą, a każde boli jeszcze bardziej…

W końcu nie wytrzymuję tych wszystkich emocji. Wychodzę wolnym krokiem z pokoju i jak gdyby nic się nie stało i zmierzam w stronę salonu. Tylko spokojnie… nie mogę  teraz tak po prostu wybiec z domu, bo uznają że jestem chora psychicznie albo jeszcze coś gorszego.

- Cześć Yuki. – szepcze ktoś cicho za moimi plecami, a ja momentalnie rozpoznaję ten głos. To on…

- Co tutaj robisz?! – pytam odwracając się wściekła i zadowolona że udało mi się zamaskować smutek.

- Nie bądź taka chciałem tylko porozmawiać… – mówi błagającym tonem.

 - Niby o czym? Nie mamy o czym rozmaić! Mam gdzieś to co masz mi do powiezienia! – w końcu 
zaczynam krzyczeć co wcale nie pomaga ale ściąga tylko resztę na korytarz.

- Co ty tu robisz?! – pyta jadowicie Aron zbiegając z góry.

Czuję się jakby coś uderzyło mną o ścianę, potem rozerwało na strzępy i zgniotło jak w imadle. Dlaczego wszystko się niszczy?

- Wynocha z tond oboje. – szepce ale wszyscy wyraźnie słyszą co mówię.

Drzwi trzaskają dwa razy, a ja prawię podskakuję. Osuwam się na podłogę. Płaczę.  Łzy spływają mi po policzkach w zastraszająco  szybkim tempie. Szepczę cicho tylko kilka słów . Ciągle. W kółko. Czuję jak ktoś mnie obejmuje i widzę przed sobą moje przyjaciółki i członków zespołu.

-  Chodźcie na górę. – mówi w końcu Mimori zdecydowanym głosem.

Oni siadają na łóżku ja natomiast na parapecie. Dlaczego wszystko się zepsuło? Dlaczego nie może być tak jak na samym początku? Tyle pytań… ani jednej odpowiedzi. Spoglądam na zegarek już po 18:00. Przyjaciele mają jeszcze mnóstwo czasu żeby tu posiedzieć i mnie pocieszać tylko że… ja tego nie chcę. Spoglądam na nich po raz kolejny tym razem dokładniej. Mimori siedzi oparta o Rena i przygląda się jego paznokciom. Po jego minie wnioskuję że wolałby być teraz gdzie indziej. Ayakashi zażarcie SMS-uje a reszta przygląda mi się w milczeniu.

- Nie musicie tu siedzieć… - próbuję wygonić ich delikatnie z pokoju, ale niespodziewanie przerywa mi Ren

- Teraz ty jesteś najważniejsza. A my chcemy tu  siedzieć z tobą, tylko żre ty nie chcesz dać sobie pomóc…  -  słowa blondyna tak bardzo mnie zaskakują że nie mam pojęcia jak zareagować.

Myślę chwilę nad tym co mogłabym powiedzieć w tej sytuacji, aż w końcu odzywam się cichym i nienaturalnie chrapliwym głosem.

- Bo ja nic nie rozumiem…

- Może spróbuj zrozumieć. Nie karze ci z nim rozmawiać. Ale może spróbuj to przemyśleć tylko tak na spokojnie…

Zastanawiam się chwilę nad słowami JR oparta o framugę okna i zapatrzona na wyjątkowo ruchliwą ulicę. Gdzie oni się wszyscy tak spieszą?

- Czy to prawda że manager sam to sobie wymyślił? – pytam znienacka zaskakując przy tym samą siebie.

- Ymm… No tak… ale wiesz… bo moim zdaniem… - zaczyna nieśmiało Minhyun.

- No wyrzuć to z siebie. – pośpieszam go.

- Moim zdaniem to go nie usprawiedliwia… Przecież on się na to zgodził i nic nie powiedział, a to on tak naprawdę o wszystkim decydował. – słowa szatyna uderzają we mnie (po raz kolejny dziś) niczym fala gradu.


Prawdę mówiąc przez cały te czas miałam nadzieję, że to co Baekho starał się mi wyznać było prawdą. Niemal czuje jak  się rozsypuję jak domek z kart. Wystarczyło że ktoś dmuchnął. Tylko ze ja wiem jak się poskładać i to zrobię! Dla moich przyjaciół! Żeby mu pokazać że nie było warto!

*_____*

Dziękuję wam za to że jesteście! Jesteście najlepsi na świecie! Mam nadzieję że rozdział się podoba mam jeszcze dwa w zanadrzu jak coś :) Do następnego! :)

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 22

Tej nocy też płacze. Jutro wychodzę ze szpitala ale nie wiem czy sobie poradzę. I jeszcze ten list nie mam pojęcia kto to może być…  To znaczy raz pomyślałam… Ale to niemożliwe… On podobno ma dziewczynę… Kładę głowę powrotem na poduszkę. Czuję że jest już mokra od łez. Całą noc użalam się nad sobą. Znalazł sobie inną bo nie jestem dostatecznie dobra. Jestem nikim. Nic nie potrafię. A przy przyjaciółkach zawsze wychodzę na idiotkę. Nic dziwnego ze mnie nie chce. Podobno już mu przeszło i teraz chodzi z tą blondynką na serio. Ocieram lekko buzię ale jest zbyt mokra. Chowam ja więc w poduszkę. Może go po prostu zapytam czy to on napisał… tak dziwnie się wtedy zachowywał. Łapię delikatnie za zawieszkę w kształcie gwizdki. „Aron przyjdź tu do mnie nie radzę sobie.” – nie kontroluje tej myśli pojawia się sama, szybko. Zaczynam płakać jeszcze bardziej. Nic nie przynosi ukojenia. Nagle słyszę że drzwi skrzypią, więc szybko na nie spoglądam. To co tam widzę sprawia że żołądek podchodzi mi do serca. Aron…

- Przepraszam. Chce ci coś powiedzieć Yuki i nie mogę czekać z tym do rana… - zaczyna i słyszę jak łamię mu się głos.

Jest druga w nocy co on tu robi?

- Ta pani pielęgniarka jest naszą fanką i mnie wpuściła…

Czy on czyta mi w myślach?

- Yuki chciałem ci powiedzieć… - teraz chłopak już płakał a ja nie mogłam się powstrzymać więc mocno ścisnęłam go za rękę. – Yuki to ja to napisałem. Kocham cie.

Miałam racje. Pytanie tylko co ja mam niby z tym zrobić. To wszystko jest takie nieprawdopodobne, jakbym śniła na jawie.

- To wszystko za szybko… - zaczynam ale głos mi się załamuję, no tak zapomniałam że cała noc płakałam.

- Wiem… nie mów mi teraz co czujesz poczekaj trochę… - podchodzi do mnie i przytula.

To wszystko stało się tak szybko. Głupia gwiazdka. Chciałam żeby przy mnie był i jest ale… teraz już nie będzie tak… normalnie. Boję się że przez to już nigdy nie będziemy takimi przyjaciółmi jak dawniej.  Przytulam go jeszcze mocniej a głowę układam na zgłębieniu ramienia. W końcu przestaję płakać i zasypiam wykończona ciągłym łkaniem.

Kiedy się obudziłam ciągle siedziałam wtulona w Arona. Podnoszę głowę która pulsuję mocno na skroniach, i widzę że czeka na mnie już cała rodzina i 4/5 zespołu. Patrzę na zegarek i widzę że już po 10 więc muszę się zbierać.

- Spałaś jak zabita i nikomu nie chciało się cie budzić – mówi Aron i uśmiecha się do mnie lekko.

Odwzajemniam uśmiech i kieruję wzrok na wiecznie zagraconą szafkę nocną.

-Posprzątałyście? Dziękuję jestem wykończona, jakoś nie mogłam spać… - mówię ale chyba niezbyt przekonująco bo mama patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem.

- To jak idziemy? – pyta wesoło JR.

- Pewnie! – odpowiadam starając się brzmieć równie wesoło.

Jak się okazało mam jechać z chłopakami bo rodzice wezmą Ayakashi i Mimori. Minhyun, JR i Ren siadają z tyłu ja na miejscu pasażera a aron prowadzi. Przez cała drogę chłopcy mnie zagadują kilka razy nawet się śmieje, ale nie potrafię pozbyć się obrazu plączącego Arona z wczoraj. Podjeżdżamy pod dom zaraz po rodzicach. Wysiadam z auta i do razu kieruję się po walizkę, kiedy biorę ją do ręki podchodzi do mnie Aron i proponuje że mi pomoże. Zgadzam się bo jestem jeszcze dość słaba. Udajemy się na górę do mojego pokoju. Chłopak stawia w koncie walizki i rozgląda się po pokoju.


- Chyba musimy porozmawiać Yuki… 

*________*

Nie przejmujcie się też nie ogarniam tego rozdziału :) Dziękuje za 10 kom. pod ostatnim postem kocham was:-* Buźka i życzcie mi weny bo z tym ostatnio u mnie nie bardzo :)
KOMENTUJCIE! ♥