środa, 31 lipca 2013

Rozdział 22

Tej nocy też płacze. Jutro wychodzę ze szpitala ale nie wiem czy sobie poradzę. I jeszcze ten list nie mam pojęcia kto to może być…  To znaczy raz pomyślałam… Ale to niemożliwe… On podobno ma dziewczynę… Kładę głowę powrotem na poduszkę. Czuję że jest już mokra od łez. Całą noc użalam się nad sobą. Znalazł sobie inną bo nie jestem dostatecznie dobra. Jestem nikim. Nic nie potrafię. A przy przyjaciółkach zawsze wychodzę na idiotkę. Nic dziwnego ze mnie nie chce. Podobno już mu przeszło i teraz chodzi z tą blondynką na serio. Ocieram lekko buzię ale jest zbyt mokra. Chowam ja więc w poduszkę. Może go po prostu zapytam czy to on napisał… tak dziwnie się wtedy zachowywał. Łapię delikatnie za zawieszkę w kształcie gwizdki. „Aron przyjdź tu do mnie nie radzę sobie.” – nie kontroluje tej myśli pojawia się sama, szybko. Zaczynam płakać jeszcze bardziej. Nic nie przynosi ukojenia. Nagle słyszę że drzwi skrzypią, więc szybko na nie spoglądam. To co tam widzę sprawia że żołądek podchodzi mi do serca. Aron…

- Przepraszam. Chce ci coś powiedzieć Yuki i nie mogę czekać z tym do rana… - zaczyna i słyszę jak łamię mu się głos.

Jest druga w nocy co on tu robi?

- Ta pani pielęgniarka jest naszą fanką i mnie wpuściła…

Czy on czyta mi w myślach?

- Yuki chciałem ci powiedzieć… - teraz chłopak już płakał a ja nie mogłam się powstrzymać więc mocno ścisnęłam go za rękę. – Yuki to ja to napisałem. Kocham cie.

Miałam racje. Pytanie tylko co ja mam niby z tym zrobić. To wszystko jest takie nieprawdopodobne, jakbym śniła na jawie.

- To wszystko za szybko… - zaczynam ale głos mi się załamuję, no tak zapomniałam że cała noc płakałam.

- Wiem… nie mów mi teraz co czujesz poczekaj trochę… - podchodzi do mnie i przytula.

To wszystko stało się tak szybko. Głupia gwiazdka. Chciałam żeby przy mnie był i jest ale… teraz już nie będzie tak… normalnie. Boję się że przez to już nigdy nie będziemy takimi przyjaciółmi jak dawniej.  Przytulam go jeszcze mocniej a głowę układam na zgłębieniu ramienia. W końcu przestaję płakać i zasypiam wykończona ciągłym łkaniem.

Kiedy się obudziłam ciągle siedziałam wtulona w Arona. Podnoszę głowę która pulsuję mocno na skroniach, i widzę że czeka na mnie już cała rodzina i 4/5 zespołu. Patrzę na zegarek i widzę że już po 10 więc muszę się zbierać.

- Spałaś jak zabita i nikomu nie chciało się cie budzić – mówi Aron i uśmiecha się do mnie lekko.

Odwzajemniam uśmiech i kieruję wzrok na wiecznie zagraconą szafkę nocną.

-Posprzątałyście? Dziękuję jestem wykończona, jakoś nie mogłam spać… - mówię ale chyba niezbyt przekonująco bo mama patrzy na mnie podejrzliwym wzrokiem.

- To jak idziemy? – pyta wesoło JR.

- Pewnie! – odpowiadam starając się brzmieć równie wesoło.

Jak się okazało mam jechać z chłopakami bo rodzice wezmą Ayakashi i Mimori. Minhyun, JR i Ren siadają z tyłu ja na miejscu pasażera a aron prowadzi. Przez cała drogę chłopcy mnie zagadują kilka razy nawet się śmieje, ale nie potrafię pozbyć się obrazu plączącego Arona z wczoraj. Podjeżdżamy pod dom zaraz po rodzicach. Wysiadam z auta i do razu kieruję się po walizkę, kiedy biorę ją do ręki podchodzi do mnie Aron i proponuje że mi pomoże. Zgadzam się bo jestem jeszcze dość słaba. Udajemy się na górę do mojego pokoju. Chłopak stawia w koncie walizki i rozgląda się po pokoju.


- Chyba musimy porozmawiać Yuki… 

*________*

Nie przejmujcie się też nie ogarniam tego rozdziału :) Dziękuje za 10 kom. pod ostatnim postem kocham was:-* Buźka i życzcie mi weny bo z tym ostatnio u mnie nie bardzo :)
KOMENTUJCIE! ♥

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 21

Wchodzę do pomieszczenia już bez eskorty pielęgniarki tak jak wcześniej. Przekraczam próg i widzę śpiącego Arona z głową na moim łóżku. Wygląda tak słodko że nie mam serca go budzić. Podchodzę i delikatnie kładę się obok niego. Teraz jego głowa spoczywa na wysokości moich kolan. Próbuję leżeć jak najciszej się da ale i tak budzę go po jakiś 10 minutach.

- Cześć. – jego głos jest wyraźnie zmęczony co wywołuje u mnie wyrzuty sumienia. W końcu jakby nie było siedzi tu przeze mnie.

- Cześć… Jesteś zmęczony idź do domu i się prześpij… - powiedziałam z troską i tak aby nie zabrzmiało to jakbym go wyganiała.

- Nie trzeba dobrze się czuję tylko mi się nudziło jak cię nie było… - zaczął się tłumaczyć chłopak.

W końcu daje za wygraną. Siedzimy i nudzimy się we dwójkę, tak bardzo się cieszę że Aron dziś do mnie przyszedł wiem że gdyby nie on rozpadłabym się prawdopodobnie na małe kawałeczki. Spoglądam na szafkę przy łóżku od początku pełną jedzenia i napoi i mam wrażenie że coś tam błysnęło, nic jednak nie widzę…  Może mi się zdawało… Przekręcając głowę znów to widzę.

- Yuki ja idę do łazienki zaraz przyjdę. – w pewnej chwili zakomunikował Aron i wyszedł.

Korzystając z wolnej chwili przeglądam rzeczy zostawione przez znajomych na wąskiej półeczce aż wreszcie natrafiłam na pewnie drobny przedmiot, który mnie zainteresował. Jest to mały wisiorek w kształcie gwiazdki, leży on na kawałku papieru. Biorę do ręki papier i wisiorek i przyglądam im się z bliska. W końcu widzę że na kartce coś pisze:


Często pytasz: A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Teraz to ja chce ci zadać to pytanie. A więc wiesz? Nie? Już pisze… najgorsze jest to że nie mogę ci powiedzieć jak bardzo cie kocham bo ty i tak nie czujesz tego co ja. Ale i tak cie kocham pamiętaj o tym. ~A.”


Nie rozpoznaję pisma widocznego na kartce, to na pewno nie… znów ten piekielny ból. Nie znam nikogo kto mógłby to napisać i jeszcze ta gwiazdka… i inicjał „A”. Dłużej nie myśląc ściągam łańcuszek i zakładam na niego kolejną zawieszkę. Muszę też przerwać moje rozmyślania bo na salę ponownie wchodzi Aron. Siada na krześle i przygląda mi się chwilę ze zdziwieniem.
- Coś nie tak? - pytam ze zdumieniem.

- Nie, nie… tylko… jakoś tak blado wyglądasz. – mówi i siada na swoim stałym miejscu, coś mu nie wierzę.

- Aha…

- Ładny wisiorek. – spogląda na gwiazdkę dopiero co zawieszoną na srebrnym łańcuszku.

- Ach. Ten… Nawet nie wiem od kogo to… -  nagle wpadam na pomysł, może on wie kto to napisał, może rozpoznać pismo czy coś…

- Jak to nie wiesz od kogo?

- Ymm… Znalazłam to i list na szafce… może ty wiesz kto to napisał. – pytam nieśmiało o boję się odpowiedzi.

- Nie… - zaczyna ale nie kończy bo na salę wchodzi moja rodzinka.

Witam się ze wszystkimi i mówię im co robiłam przez cały dzień. Mama informuje mnie że za dwa dni mnie wypuszczą i nie muszę już spotykać się z psychologiem.


- To świetnie… - mówię choć tak naprawdę wcale jej nie słucham.

*_____*

Wiem... dawno nie czytaliście takich debilstw ale przypuszczam że mój mózg się roztopił od tych upałów :( Mam nadzieję że wena do mnie wróci... 
Tak w ogóle chciałam bardzo podziękować Tusiek ze strony na facebooku  https://www.facebook.com/NieJemniePijeBoZAzjataZyje3  !!!
KOMENTUJCIEEEE!!! 


środa, 24 lipca 2013

Rozdział 20

Badania zajęły mi około dwie godziny z czego bardzo się cieszę bo chyba nie wytrzymałabym psychicznie siedząc sama w tej pustej białej sali. Wychodzę z gabinetu lekarza prowadzącego i udaję się prosto na dyżurkę pielęgniarek.

- Przepraszam… - zaczynam cicho aby zwrócić na siebie uwagę. Na szczęście za biurkiem siedzi jakaś młoda dziewczyna. – Czy można tu gdzie skorzystać z Komputera?

- Tak…  ale poczekaj chwilkę zadzwonię tylko…  - mówi badawczo przyglądając się mojemu siwemu nadgarstkowi, straciłam dużo krwi.

Już po paru chwilach przysłuchiwania się rozmowie stwierdzam że kobieta dzwoni do psychologa, z którym niedawno się spotkałam. Jeszcze tylko raz upewnia się że może pozwolić mi na Internet i odkłada słuchawkę. Chwilę patrzymy na siebie kiedy kobieta w staję i zaczyna prowadzić mnie przez szpital. Jak się okazuje mają tu dość sporą kafejkę internetową. Pielęgniarka mówi że wszystko załatwi więc siadam przy jednym ze stolików. Przez chwilę szukam na komputerze angielskiej klawiatury bo o polskiej nie ma co mówić. Spoglądam na rozmawiającą z właścicielem pielęgniarkę i widzę jak daje mu jakieś wskazówki. Szybko odwracam wzrok bo nie chce wiedzieć co o mnie tutaj myślą. Chwilę zastanawiam się co zobaczyć jako pierwsze i o dziwno decyzja jest prosta. Zakładam na uszy słuchawki i oglądam najnowszy teledysk moich bogów: One Direction. To mnie zdecydowanie odpręża piosenka jest genialna a teledysk jeszcze lepszy, więc ledwo powstrzymuje się aby nie wybuchnąć śmiechem do monitora. Niestety ten stan jak wszystko w moim życiu nie trwa zbyt długo. Chwilę potem decyduje się wejść na Facebooka co jest chyba jedną z najgorszych możliwych decyzji. Szybko się loguje a to co tam widzę napawa mnie ogromną złością. Nie smutkiem tylko złością, jeszcze wczoraj był mnie prosić o wybaczenie a dziś już spotkał się z tą blondynką. Reszta wieści jest raczej szczęśliwa. Piszę jeszcze chwilę z przyjaciółkami z Polski i obiecuję im że przyjadę do nich w wakacje. Wtedy też im opowiem dlaczego jestem w szpitalu. To za nimi tęsknie najbardziej… mam niby Mimori i Ayakashi ale to nie to samo z dziewczynami z Polski znam się o wiele dłużej rozumiemy się niemal bez słów. Godzinę później wlokę się powrotem do sali bo nie ma już nic ciekawego do oglądania. Kiedy wróciłam na salę była już 12:00. Miałam pokój na samym końcu korytarza, więc obiad dostałam zawsze na końcu. Jakieś 15 minut później przyszły panie z obiadem. Było straszne papka i do tego jakaś inna papka. Niektórzy twierdzą że to ziemniaki ale jakoś im nie wierzę. Nagle otwierają się drzwi jak się okazuje mam gościa.

- Cześć Yuki! – woła Aron wesoło wchodząc na salę.

- No cześć… - mówię zaskoczona z ustami pełnymi papki.

- Ty to musisz jeść? – pyta i patrzy z niesmakiem na mój obiad.

- Tak… to jest podobno ziemniak – mówię unosząc troszkę papki na widelcu – ale ja im nie wierze.

- No i dobrze przyniosłem ci trochę czegoś lepszego, masz tu: banany, soki… - zaczął wyliczać wyciągając masę różnych rzeczy z siatek.

- Nie trzeba było… przecież mama by mi coś kupiła… - zaczynam mówić jak opętana widząc te wszystkie pyszności – a mi to w ogóle można jeść?

- Tak pytałem pielęgniarki, musisz jeść dużo bo straciłaś dużo krwi. – po tych słowach z naszych twarz znikają nikłe uśmiechy.

Aby nie musieć się tym przejmować zaczynam jeść jak się okazuje jestem bardzo głodna. Chłopak pomyślał o wszystkim kupił nawet moje ulubione bułki z dżemem w środku.

- Skąd wiedziałeś że to moje ulubione? – pytam po skończonym jedzeniu, przepijając wszystko sokiem pomarańczowym.

- Non-stop o nich gadasz i że niby tu nie ma takich dobrych jak w Polsce… - Aron odpowiada i siada na krześle obok.

Trochę krępuje mnie obecność chłopaka, ale dobrze mi się z nim rozmawia i nie muszę siedzieć u sama. Gadamy dość długo Aron opowiada mi co wydarzyło się na dzisiejszej próbie i jak chłopcy postanowili pobawić się w berka. Ani słowem nie wspomina o… myśląc o nim zaczyna mnie znów palić żywym ogniem w klatce piersiowej.

-Yuki. Gwenchana? – pyta z przerażeniem bo ból sprawia że lekko zginam się wpół.

- Tak… Może wyjedzmy na pole? Jest dość ciepło a pielęgniarki z tobą pozwolą mi wyjść – mówię jak najszybciej byle tylko opuścić salę pełną ludzi.

- Arraso.

Informujemy pielęgniarkę o tym że wychodzimy a ta tylko nas poucza żebyśmy się nie oddalali. Z jednej strony mam wyrzuty sumienia że z nim rozmawiam a z drugiej potrzebuję się komuś pilnie zwierzyć.

- Aron… To boli fizycznie jak tylko o nim pomyśle… - mówię ale nie mogę kontynuować bo wybucham płaczem jak małą dziewczynka.

- Uljima... Będzie dobrze zobaczysz… - stara się mnie pocieszyć.

- Widziałeś się z nim dziś?

- Tylko rano kiedy był u ciebie. Już się do nas prawie nie odzywa. Na próbie też go nie było…

-  Przepraszam – mówię jąkając się od płaczu, a chłopak spogląda na mnie oczami, które wyrażają przede wszystkim współczucie.

- Nie masz mnie za co przepraszać… - Jego słowa brzmią tak jak kojąco że po chwili płacze nieco mniej.

-Ależ mam. Przeze mnie Baekho się do was nie odzywa i nie ma go na próbach. – znów zaczynam łkać.


Chłopak zaczął mnie pocieszać a kiedy się już uspokoiłam poszliśmy powrotem do szpitala. Jak się okazało miałam mieć teraz badania. Naprawdę nie rozumiem lekarzy przecież nie jestem chora. Chciałam się pożegnać z Aronem ale ten powiedział tylko ze poczeka aż skończę. Mówiłam mu że nie musi tu siedzieć jeśli nie ma ochoty ale ten tylko powiedział że gdyby nie chciał to by tu w ogóle nie przyszedł. W sumie to cieszyłam się ze kiedy wrócę sala nie będzie już pusta, tylko ktoś będzie na mnie czekał ale odczuwałam dziwne wyrzuty sumienia…

**___________**

Nie no dziewczyny... wiem że są wakacje ale komentowanie nie zabiera aż tyle czasu.. oczywiście cieszę sie ze jest te 5 komentarzy ale wiem że może być więcej. nie lubię was szantażować ale cóż jeśli nie będzie 7 pod następnym postem to nie wiem czy będę pisać. To dzięki wam i dla was piszę tego bloga i liczę też na wasze opinie. do następnego! :)

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 19

- Chciałem tylko porozmawiać Yuki daj mi szansę proszę. – mówi blondyn zrezygnowanym głosem a ja powstrzymuje się od wybuchu.

- Nie mamy o czym rozmawiać wszystko już zobaczyłam. – mówię najbardziej obojętnym głosem na jaki mnie stać ale nawet to nie przekonuje chłopaka.

- Oni mi kazali nasz manager stwierdził że o się sprzeda… - chłopak zaczyna się tłumaczyć ale ja nie daje mu nawet dokończyć zdania.

- Ale mnie okłamałeś. Prawda? Zrobiłeś ze mnie idiotkę. Nie przed innymi tylko przed samą sobą. Poza tym niby dlaczego miałabym ci wierzyć nie mam gwarancji ze znów mnie nie okłamujesz. - sama nie poznaję mojego głosu jest taki obcy i nieobecny.  Sama nie wierzę w to że mówię te słowa z takim spokojem.

- Uwierz mi proszę daj mi szansę… - zaczyna błagać.

- Nie teraz. – odpowiadam tylko i wyganiam go z sali.

Po chwili przychodzą wszyscy inni. Rozmawiam z nimi chwile, na szczęście nie zadają trudnych pytań. Mama tłumaczy mi że muszę się spotkać z psychologiem bo inaczej mnie stąd nie wypuszczą. Zgadzam się. Co mi szkodzi może nie zamkną mnie w domu bez klamek. Rozmawiam dużo z Aronem, kurcze on jest naprawdę super. Nie rozmawia mi się z nim nie wygodnie nawet kiedy jestem podpięta do tych wszystkich urządzeń. Mama mówi mi że muszą teraz jechać do domu i przyjadą wieczorem. Zostaję w sali z dziewczynami i zespołem. Gadamy z dziewczynami o wszystkim i o niczym choć czasem przerywa nam mój ból w całej ręce. Ciągle zapominam o tym że nie mogę nią gwałtownie poruszać. Po godzinie dziewczyny oznajmiają ze muszą iść do szkoły i dopiero teraz zauważam że jest dopiero 7:00 rano. Musieli siedzieć tu całą noc.

- Cześć Yuki trzymaj się – krzyczy Mimori na pożegnanie i wychodzą.

Zostaję sama z chłopakami. Zawsze  świetnie się nam gadało ale teraz panuje niezręczna cisza, którą 
przerywa Ren.

-Bardzo boli?

- Nie aż tak tylko że ja jestem taka narwana że ciągle nią nie potrzebnie ruszam. – próbuję rozluźnić atmosferę. Niech myślą że mam to wszystko gdzieś.

- Nie mogą ci jej jakoś usztywnić żebyś nie ruszała szwami? – pyta wesoło Minhyun, ale w jego głosie daje się wyczuć nutkę fałszywości.

- Nie jest złamana a do łóżka mi jej raczej nie przywiążą, chyba że po rozmowie z psychologiem stwierdzą że ze mną coś nie tak a to bardzo prawdopodobne – uśmiecham się blado, a reszta śmieje się cicho. – Długo tu już siedzicie?

- Jakoś tak od dwóch dni… - odpowiada JR obojętnym tonem.

- Przeze mnie?!

- Nie no siedzimy tu bo się martwiliśmy. – słowa Rena brzmią jakby próbował się usprawiedliwić.

- No ale przecież musicie pracować… Poza tym nikt normalny nie prześpi wygodnie dwóch nocy na krześle. 

- To takie słodkie że dla mnie tutaj siedzieli ale przecież nie mogą tak w nieskończoność.

- Spokojnie spaliśmy z tobą na zmianę – mówi JR z zawadiackim uśmiechem.

- Bardzo śmieszne.

Przebywamy się tak jeszcze jakiś czas, aż chłopcy stwierdzają że czas pojawić się na próbie dźwiękowej przed następnym koncertem. A więc nadszedł czas za nie całe pół godziny mam się z spotkać z psychologiem. Ciekawe czy to będzie facet… i jakie będzie zadawał pytania. Mam tylko nadzieje że nie będzie gadał bzdetów typu: „Mi możesz się wyżalić jak najlepszemu przyjacielowi”.
A może po prostu będę udawać niemowę. Nie chce z nim rozmawiać o tym co się stało bo tylko i wyłącznie moja sprawa. Udawanie szczęśliwiej kiedy serce pęka przy chłopakach mi się udało ale wątpię żeby specjalista się na to nabrał. Trzask klamki wyrywa mnie z otępienia i od razu kieruję wzrok na drzwi. Do pomieszczenia wchodzi chłopak niewiele straszy od Arona jakoś tak 22-24 lata.

- Dzień Dobry. – wita się śmiało i cicho jednocześnie jak gdyby się bał że ucieknę.

Kiwam tylko głową. Już wiem będę mówić jak najmniej. Nie chce się otwierać przed nikim obcym to nie ma sensu.

- Wiem ze nie chcesz o tym rozmawiać ale kiedy się otworzysz to ci ulży zobaczysz. Może zacznijmy od początku.. Jestem Haruki Koyama. – wyciąga rękę w moja stronę a ja niepewnie za nią łapie.  – A ty jak się nazywasz?

- Yuki Nemoto. Mama uwielbia Japonię. – wyjaśniam szybko bo na Japonkę to ja nie wyglądam.
 - Musiała się bardzo cieszyć z przeprowadzki a tobie się tu podoba? – dlaczego on do mnie mówi jak do nie rozumnego 2 letniego dziecka?! Jeszcze nie zwariowałam.

- Tak. – on do mnie mówi jak do dziecka to ja mu będę jak dziecko odpowiadać.

- Nie byłaś zdenerwowana na rodziców za to co musiałaś zostawić w Polsce? – chyba coś zauważył bo zaczyna rozmawiać normalnie.

- Nie.

- Wiesz że jak nie będziesz ze mną gadać to przyjdę tu znowu? – uśmiecha się i spogląda na mnie za swoich notatek.

- Już będę grzeczna  - odpowiadam ironicznie i postanawiam że nie pozwolę na następne spotkanie.

- Może przejdźmy od razu… - zaczyna, ale ja już mam plan.

- Może przejdźmy na „TY”. – mówię byle tylko przeciągnąć, obydwoje wiemy ze mamy tylko półtorej godziny.

- Dobrze…  Haruki. – mówi znów i wyciąga do mnie rękę.

- Yuki. – odpowiadam z uśmiechem i odwzajemniam uścisk.

- No wiec o czym my to… - próbuje znów podjąć temat ale nie chce znów czuć tego bólu nie mogę się poddać.

-Jesteś Japończykiem? – pytam szybko zanim zdąży dokończyć.

- Tak jestem a co?

- Lubisz anime? - pytam bo wiem że rozmowa o nim jest znacznie mniej bolesna.

- Tak moje ulubione to Another. – mówi uprzedzając moje kolejne pytanie. – Ale nie spotkaliśmy się tu żeby rozmawiać o mnie…

- Wiem przepraszam…

- Dlaczego to sobie zrobiłaś? – pyta cicho i tak że prawie nie boli. Ale wszystko to o czym przez ostatnie 2 godziny próbowałam zapomnieć wraca.

- Bo bolało… Sasuke zrobił kiedyś podobnie.  Tak się bał, że nie mógł się ruszyć. Więc wziął nóż i przebił sobie udo, bo wiedział, że wtedy nie będzie myślał o strachu, tylko o krwi i bólu. I tak uratował siebie i Sakurę. Ból zewnętrzny to nic przy tym co czujemy w środku. – A jednak tej parszywej hienie tyle udało się ze mnie wyciągnąć.

- Kaleczenie samej siebie to nie jest rozwiązanie.

- Ale ja nie chce się ciąć i nie zrobię tego nigdy więcej zresztą nie jestem na tyle odważna. – a więc teraz tak o mnie myślą jak o samobójcy…

- Wierzę ci… Ale nadal nie rozumiem dlaczego ramię ci nie wystarczyło… dlaczego przebiłaś sobie żyły? – pyta i patrzy na mnie takim bolesnym wzrokiem jakbym to jemu zrobiła krzywdę.

Mimowolnie przesuwam wzrok na jego ręce i widzę tam to czego się spodziewałam. Blizny cienkie różowe wstążki rozciągające się po nadgarstkach we wszystkie strony. Odwracam powoli wzrok i znów patrzę na białą pościel.

- To uzależnia. Na początku wydaje ci się że masz nad tym kontrole ale to nie prawda w końcu zaczynasz lubić ból bo w ten sposób uciekasz… - mówi głosem tak zmęczonym i smutnym że mam ochotę rzucić mu się na szyję ale się powstrzymuję.

- Ja taka nie będę obiecuję. – ta deklaracja brzmi w moich ustach tak stanowczo że Haruki nie nalega.

Chwilę później przychodzi pielęgniarka miło oznajmia że czas się skończył, podaje mi kolejna dawkę lekarstw i zabiera na jakieś badania. Ale ja myślami jestem już w zupełnie innym miejscu.


*________*

Tym razem za namową Meggi wyszedł TROSZECZKĘ (!) dłuższy. Mam nadzieję że się się podoba bo nie wiem czy w tym tygodniu się jeszcze coś pojawi. Dziękuję za wszystkie komentarze które tak bardzo motywują do dalszej pracy. Jesteście cudowni ♥ niestety mam teraz coraz mniej czasu na czytanie waszych opowiadań ale się staram :)



czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 18

- Nie…  - szepcze ledwo słyszalnie.

Nagle to czuje. Przerażający ból nad brzuchem i uczucie jak gdyby ktoś powoli i tępym nożem rozdzierał mi serce. To nie może być prawda… One nie dadzą mi żyć. Baekho. Jeśli manager się dowie…  Już się dowiedział… A nawet jeśli nie to się dowie. Patrzę ponownie na ekran, a to co tam widzę wywraca mój świat do góry nogami, mam zresztą wrażenie że to samo dzieje się z moimi wnętrznościami. To nie ja. Baekho tam jest ale mnie nie ma. Jest wysoka blondynka, Europejka całująca się z nim…

- Nie…  - szepcze znów nieco głośniej niż poprzednio, i czuje że ktoś mnie przytula.

- Zabije. – mówi ktoś, zapewne Mimori za moimi plecami.

Mocno zaciskam paznokcie na przedramieniu, żeby nie upaść, nie płakać, nie dać się. Udaję mi się. Jestem silna, za silna. Czuję jak coś ciepłego i lepkiego spływa mi po palcach. Działa. Nie czuje już nic oprócz bólu. Ale to tylko chwila. Ktoś wpada do pokoju i widzę blondyna, który wpatruje się we mnie wielkimi czarnymi oczami.

- To nie tak… -  zaczyna ale ja nie chce tego słuchać.

Zanim ktokolwiek zdąży zareagować przenoszę paznokcie na nadgarstek i to ostatnie co pamiętam…


*** tydzień później***

Oślepia mnie blade światło.

- Gdzie ja jestem? – pytam choć nie oczekuję odpowiedzi.

- Obudziłaś się! -  mówi ktoś wyraźnie ucieszony.

Słyszę ten głos  i coś znów rozrywa mi klatkę piersiową, ale tym razem też nadgarstek i przedramię. 
Delikatnie mrugając otwieram oczy. Są wszyscy: Mama, Tata, Bella, Ayakashi. Mimori, Ren, Aron, Minhyun, JR i… Baekho.

- Co się stało? – pytam chrapliwym głosem starając się na niego nie patrzeć.

- Potem… najpierw niech obejrzy cię lekarz. – mówi mama tonem który mógłby  ciąć wszystko na kawałki.

Patrzę jak wszyscy wychodzą ale on zostaje. Już ma zacząć coś mówić kiedy na salę wchodzi lekarz i prosi chłopaka o wyjście na korytarz. Już lubię tego lekarza. Patrzę jak wypełnia jakieś druczki w kacie.

- Pamięta pani co się stało? – pyta milej niż się tego spodziewałam.

Nagle wszystko do mnie wraca po tygodniu czarnej pustki… wysoka blondynka, krew, wściekłość, artykuł, miłość.

- Tak. – odpowiadam tak smutno że lekarz nie mówi więcej na ten temat.

Zadaje jeszcze kilka rutynowych pytań i wychodzi. Ciekawe czy będę musiała rozmawiać z psychologiem o tym co mnie pchnęło do takie czynu. W każdym razie i tak nie potrafiłabym mu na to odpowiedzieć bo nie wiem dlaczego to zrobiłam. Po chwili do Sali wchodzi On. Słyszę przez aparat jak moje serce drastycznie przyspiesza.

*________________*

Rozdział napisany wczoraj o północy w przypływie emocji. Wena chyba powróciła!! :D Narracja jest troszkę zmieniona bo zaczęłam pisać w czasie teraźniejszym. Piszcie w komentarzach albo na Facebooku jak wolicie żebym pisała. Być może pojawi się jeszcze jakiś rozdział w tym tygodniu ale w przyszłym nie dodam raczej nic gdyż jadę do kuzynek na wakacje :)



poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 17

Otworzyłam delikatnie oczy i zaraz mocno je zmrużyłam bo oślepiło mnie jakiś mocne światło. Poniosłam się do siadu i rozejrzałam ciągle byłam na dachu teraz leżałam na jakimś kocu a dokoła nigdzie nie było Baekho. Nagle usłyszałam po mojej prawej stronie szczęk metalu. Odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam blondyna który szedł w moją stronę  z jakąś tacą.

- Mam śniadanie – powiedział kiedy zobaczył moją rozkojarzoną minę.

- Usnęłam.

- Tak ale gadałem z twoją mamą i w tej chwili oficjalnie jesteś u nas w domu. –potwierdził ciągle się uśmiechając.

Jego słowa mnie uspokoiły, przynajmniej mama nie będzie krzyczeć. Resztę ranka spędzamy na jedzeniu śniadania i rozmowie. I pomyśleć że wczoraj rozmyślałam o tym ze to nigdy się nie uda że nie będę mogła z nim być.

- Idziemy do domu? –zapytał Baekho w końcu.

- Tak… ale nich tylko któreś powie coś głupiego a zamorduję! –powiedziałam przez zęby co tylko rozśmiesza blondyna.

Do domu chłopaków udaliśmy się na piechotę bo to nie daleko. Przez całą drogę śmialiśmy się i wymyślaliśmy najróżniejsze idiotyzmy. Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu. Weszłam do domu i usłyszałam jak Baekho za mną kaszle.

-  O nie… Chyba mnie coś bierze –jękną a z kuchni wyszedł  Ren.

- Tak to jest ja się całą nic siedzi na… - przerwał bo napotkał zabijające na miejscu spojrzenie Baekho. – Dobra, dobra ja już nic nie mówię.

- Ja was czasem naprawdę nie rozumiem chłopaki… - westchnęłam i poszłam szukać dziewczyn.

Tak jak się spodziewałam siedziały u Ayakashi w pokoju i tylko czekały aż przyjdę.

- O jesteś Yuki opowiadaj!! – krzyknęła Mimori ledwo przekroczyłam próg pokoju.

-Dobrze a mogę chociaż usiąść? – zapytałam ze śmiechem i usiadłam na jednym z puchowych foteli które tak lubiłam.

Opowiedziałam dziewczynom wszytko po kolei pomijając niektóre szczegóły. Zajęła nam to jakąś godzinę bo ciągle zadawały jakieś pytania. W końcu kiedy wypytały już dosłownie o wszystko i były zadowolone, postanowiłyśmy włączyć laptopa i poszukać czegoś ciekawego w necie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przegrana naszych kochanych siatkarzy w Lidze Światowej. Ku udręce dziewczyn przeczytałam o tym kilka artykułów i stwierdziłam że na ME mamy naprawdę duże szanse. Co więcej obiecałam sobie że jeśli będziemy grać jakiekolwiek mecze będę oglądać je w Internecie bo stęskniłam się już za polską siatkówką. Potem dziewczyny weszły na jakieś Koreańskie portale, z których ja mało co rozumiałam gdyż mam jeszcze mały problem z czytaniem ich pisma. Następnie weszłyśmy na YT gdzie posłuchałyśmy trochę k- popu, a ja z Mimori pokazałyśmy Ayakashi trochę  polskiej muzyki. Każda z nas sprawi działa jeszcze tylko swojego facebooka i już miałyśmy iść kiedy natknęłyśmy się na bardzo ciekawą informację, która brzmiała:



„ CZŁONEK ZESPOŁU NU’EST PRZYŁAPANY NA RANDCE”

*_________*

No cześć kochane! Przepraszam że tak długo nie było rozdziały a ten jest do dupy i nie ma czego czytać ale mam wakacje i dość często wyjeżdżam a nie zawsze mam internet ;_; Spróbuję się poprawić i następny rozdział pojawi się nie długo! :) Przepraszam za ten :(