piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 26

 Dzwoni mama… przecież rano z nią rozmawiałam, zdawał się być jakaś dziwna ale… Odbieram telefon nie wiedząc że zaraz stanie się coś.
- Tak?
- Cześć Yuki. Mam do ciebie prośbę dałabyś radę dziś przyjechać do domu? Musimy porozmawiać. – kątem oka widzę jak Aron mi się przygląda.
- Ym. Raczej tak, pogadam z Aronem.
- Okay to pa.
- Pa.
Podchodzę do łóżka i siadam na nim ciężko, patrząc przed siebie. Znam ten ton. Wiem co mama będzie mi chciała powiedzieć. To już tyle razy. Pytanie tylko gdzie teraz? Tokio? Londyn? Paryż? Pewne jest to ze z dala od przyjaciół. Od Arona.
 - Coś się stało? – pyta kucając przede mną.
- Nie… Mama chciała tylko żebym przyjechała do domu.  Zawieziesz mnie? – nadal nie patrzę na niego.
- Tak pewnie! Kiedy?
- Teraz.
Zabieram rzeczy, żegnam się z przyjaciółmi, jak najdłużej tylko mogę. Staram się opanować łzy. To jeszcze nic pewnego. Drogę do domu pokonujemy w akompaniamencie jakiś bardzo smutnych piosenek z radia, co tylko wszystko pogarsza. Podjeżdżamy pod dom, całuję chłopaka na pożegnanie i wychodzę bez słowa. Zamykam za sobą drzwi i dopiero wtedy słyszę warkot silnika, auto odjeżdża a ja szukam mamy. Znajduję ją w sypialni pomiędzy walizkami.
- Gdzie tata? – pytam spokojnie bo już wiem co mnie czeka.
- Pewnie załatwia bilety.
- Kiedy?
- Jutro wieczorem. – ona też mówi tym samym głosem co zawsze w tej sytuacji, bez uczuć.
- Gdzie tym razem?
- Paryż.
- Dlaczego mi to robisz? – pytam i zaczynam płakać.
Biegnę do swojego pokoju, zamykam drzwi na klucz zsuwam się po nich na podłogę. Próbuję otrzeć płynące łzy bo nic nie widzę, ale to na nic. Czołgam się do wieży na drugim końcu pokoju i włączam najsmutniejszą piosenkę jaka posiadam. Leże na podłodze i płaczę jak głupia. To nie możliwe. Muszę ich zostawić! Moich przyjaciół… to co najlepsze w całym moim życiu. Tyle razy się prze3prowadzałam ale nigdy, nigdy nie miałam przyjaciół. Tylko w Polsce. Ale jak nazwać przyjacielem kogoś kogo się widuje raz na dwa lata? A teraz nie mam nawet tego. Korea jest za daleko. Nie chcę wyjeżdżać, nie chcę ich zostawiać. Nie chcę go zostawiać! Wciągam kartkę papieru i bez większego zastanowienia zaczynam pisać. Kreślę parę słów. Zginam list w równą kostkę i wkładam do śnieżno białej koperty. Tylko tak dam radę. Nie jem kolacji. Leże w łóżku wpatrzona w sufit. Nie płaczę. Nie myślę. W końcu zasypiam. Mam piękny sen. Nie wiem o czym ale byli tam wszyscy nawet Baekho. Uśmiecham się.
Kiedy budzę się rano nie pamiętam już nic z tego pięknego snu. Przez cały ranek snuje się po domu zbierając moje rzeczy do pudełek, pakując się. Około 13:00 dzwonie do Mimori, mówię jej wszystko i proszę żeby nie zabierała ze sobą Arona. Kiedy przyjeżdżają żegnamy się,  płaczemy, wspominamy. Jest strasznie. Na dodatek Bella lata po domu cała w skowronkach. Szczęśliwa. Tak dawno nie byłam szczęśliwa, a było tak blisko do szczęścia. Przyjaciele wychodzą, daję list Ayakashi i proszę żeby przekazała go bratu. Przytula mnie. Ostatni raz. Przytulam jeszcze każdego z nich. No właśnie jest też Baekho nie mówimy za dużo żegnamy się i wszyscy jadą. Jest już 18:00 a więc czas się zbierać. Biorę walizki i pakuję je do auta. Przez następne kilka godzin żyje jak we śnie. Jak w koszmarze.

*Aron*

Yuki zachowywała się wczoraj tak dziwnie. Nic nie powiedziała tylko mnie pocałowała i wyszła. Potem podobnie było z Mimori do nikogo się nie odzywała, nawet do Rena. Teraz nikogo nie ma w domu. Wyszli gdzieś nic mi nie mówiąc.  Wszyscy wiedzą co się dzieje tylko nie ja! Dlaczego ?! Z rozmyślań wyrywa mnie pukanie do drzwi. To Ayakashi.
- Aron… To dla ciebie Yuki kazała przekazać. – podaje mi jakąś kopertę i zaczyna strasznie płakać.
- Co sie dzieje? – pytam zdezorientowany.
- Przeczytaj.
Otwieram delikatnie kopertę aby jej nie rozerwać, w środku widzę zgiętą na cztery części kratkę. Otwieram ją. List. Gdzieniegdzie zamazany łzami. Czytam.


Aron
Przepraszam że tak bez słowa. Nie potrafię się żegnać. Nie z tobą. Wyjeżdżam, nie chce
tego ale nie mam wyboru. Paryż to cudowne miasto ale nie bez was, nie bez ciebie.
Musisz mi coś obiecać. Nie zapomnij o mnie… proszę…
Pamiętaj że niedługo wszystko na pewno się ułoży.
Teraz pragnę tylko cię przytulić ale wiem ze spotkanie było by zbyt bolesne.
Jestem taka samolubna… Dziękuję ci za wszystko Dzięki tobie wiem że nie mogę się poddać.
Kocham cię i zawsze będę. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
Pamiętasz nasz pocałunek w aucie? To było moje pożegnanie.
Wybacz mi to. Błagam.

                                                    Yuki



Nie to niemożliwe. To nie prawda. Nie pożegnała się. Stchórzyła! Przejeżdżam palcem po literach i widzę jak się denerwowała pisząc to. Delikatnie zginam list tak jak wcześniej i wrzucam Do szuflady. Zauważam że Ayakashi ciągle tu jest. Podchodzi do mnie i mnie przytula. Chcę jej podziękować ale żadne słowo nie przechodzi mi przez gardło.
- To było dla niej trudne, musisz zrozumieć… - mówi – Prawie nic nie mówiła i ciągle płakała. A najgorsze jest to że mama powiedziała jej to dopiero wczoraj.
Siedzimy tak jeszcze długo a siostra cały czas coś do mnie mówi, ja jednak jej nie słucham. Myślę o czymś innym. Już jej nie zobaczę. Mam zespół. Nawet jeśli tam pojadę, to co dalej? To za daleko, Paryż jest za daleko. Teraz kiedy ona kocha mnie a ja ją. Jak to teraz będzie wyglądało nie potrafię się uśmiechać. Już nie potrafię.


*Yuki*

Wychodzę z samolotu. Odprawa. Jazda samochodem. Oglądamy dom. Idę spać. Budzę się. Wstaję. Ubieram się. Jem. Próbuje żyć. I tak codziennie od 2 tygodni. Czasem jeszcze z nimi pisze, ale to już nie to samo. A oni mają coraz mniej czasu. Mają siebie a ja nie mama nic. Aron do mnie nie napisał. Nie wybaczył mi, zresztą nawet mu się nie dziwie. Jutro zaczynam nową szkołę, nie popełni tego błędu po raz kolejny. Nie zaprzyjaźnię się z nikim! Boli. A było już tak dobrze. Wszystko miało się ułożyć. Po raz kolejny dzisiaj słyszę dzwonek telefonu, w końcu podnoszę się i postanawiam w końcu odebrać. Spoglądam na wyświetlacz i widzę dobrze znany mi numer. Aron. Drżącą ręką wciska zieloną słuchawkę i słyszę po drugiej stronie głos pełen ulgi.
-Odebrałaś… Cześć Yuki.
- Cześć Aron… Przepraszam ze się nie odezwałam.
- To nic… Jak ci się podoba Paryż?
- Jest całkiem… - zaczynam ale postanawiam więcej nie kłamać – W ogóle mi się nie podoba ja chcę do Seulu! Do ciebie! – zaczynam płakać.
Wiedziałam że to się tak skończy , że nie zdołam kłamać jak przy rozmowie z resztą przyjaciół.
- Tęsknie za tobą… Yuki…
- Też tęsknie… ale Paryż… Ta odległość jest za wielka…  


___________________________________

Przepraszam za to jak wygląda ten rozdziała ale potrzebowałam napisać coś takiego. Odległość jest straszna.  Dziękuję za komentarze :-*

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 25

Leże jeszcze długo wtulona w tors Arona zanim w końcu zmorzy mnie sen. Nie mogę spać. Myślę teraz o wszystkim. Nie mam pojęcia co się teraz stanie.  Nie rozumiem samej siebie. Z jednej strony czuję ogromy ból kiedy pomyślę o tym że DongHo mnie już nie chce, a z drugiej czuję coś do Arona, nie jestem jeszcze pewna ale chyba go… kocham. To co Muszę jeszcze poczekać… teraz i tak podejmę żadnej mądrej decyzji.
Ale coś pięknie pachnie… naleśniki… mmm… Słyszę wyraźnie jak burczy mi w brzuchu i ktoś zaraz potem śmieje się cicho zaraz nad moją głową.
- Aż taka głodna? – pewnie myśli że śpię i dlatego mówi tak cicho.
- Jak Baekho… - odpowiadam mrucząc. Aż nagle uświadamiam sobie co powiedziałam i zaczynam się głośno śmieć. – Ze mną chyba naprawdę jest coś nie tak.
Przekręcam głowę i patrzę chłopakowi prosto w oczy. Uśmiechnął się do mnie delikatnie a ja do niego. To chore… nie mogę kochać ich obydwu to niemożliwe…
- Czasem naprawdę cie nie rozumiem. – śmieje się Aron i pyta – To co idziemy na śniadanie?
- Ja bym w sumie jeszcze tak poleżała… Ale jestem głodna jak wilk, więc chodźmy!
- To ty się przebierz chyba ze chcesz paradować w tej piżamce… w sumie ślicznie w niej wyglądasz wiec…
- Ta… ja się przebiorę raczej… - oznajmiam kładąc się na swojej poduszce. – Zaraz będę na dole.
Czekam aż chłopak wyjdzie z pokoju, a następnie udaję się do łazienki. Tam ubieram się maluję i wykonuje typowe ranne czynności. Następnie kieruję się do jadalni gdzie zajmuję miejsce obok Arona.
- Cześć! – mówię do wszystkich na powitanie.
- No hej! Jak się spało? – pyta Ayakashi stawiając przede mną talerz pysznych naleśników z dżemem.
- Dobrze ale krótko.
- Co Aron ci nie dawał spać? – mówi z przekąsem JR.
- Spadaj na drzewo banany prostować. -  wypowiadam te słowa z buzią pełną jedzenia.
Tylko Mimori wybucha  śmiechem i nie może usiedzieć na krześle. Inni patrzą to na mnie to na nią nie rozumiejąc żartu. Przyjaciółka próbuje m wytłumaczyć o co chodzi i że w polce się tak mówi ale przy każdej próbie wybucha śmiechem.  Śniadanie jemy śmiejąc się i rozmawiając. Około 10:00 postanowiliśmy oglądnąć jakiś film. Niestety tym razem nikt oprócz mnie nie chciał horroru, więc oglądaliśmy jakąś komedie romantyczną. Ledwo się zaczęła a ja już spałam na ramieniu Arona, a potem kolanach. Obudził mnie dopiero odgłos otwieranych drzwi. Podnoszę się do pozycji siedzącej i wiedzę że tylko Minhyun jeszcze siedzi zapłakany na podłodze i ogląda „wzruszający” film.
- Ktoś przyszedł? – pytam wyjątkowo zaspanym głosem.
- Co?! Nie wiem… - odzywa się zdziwiony i wyraźnie zmieszany. – Nie mów nikomu że płakałem.
- Nie powiem obiecuję. Wydawało mi się po prostu ze ktoś przyszedł… - mówię do zajętego oglądaniem chłopaka.
- Poczekaj sprawdzę… - niechętnie wstaje z podłogi i zatrzymuje film. – O! Cześć Baekho… - mówi cicho jak myszka.
- B… Bae… Baekho? – szepcze z niedowierzaniem.
Szybko namierzam wzrokiem Arona i gwałtownie go budzę. Nawet nie muszę tłumaczyć o co chodzi bo do pokoju wchodzi DongHo wraz z Minhyunem. Szybko wyszukuję po kocem rękę Arona i mocno ją ściska. Spuszczam, wzrok i nie mam pojęcia jak się zachować.
- Spokojnie. Przyszedłem tylko po resztę ubrań. W końcu tak nikt mnie tu nie chce. – tłumaczy i udaje się na górę razem z dużą walizką.
Dopiero kiedy znika z pola widzenia zauważam jak bardzo trzęsą mi się ręce. Zauważa to też Aron, mocno mnie do siebie przytula i szepce coś do ucha, Minhyun natomiast budzi resztę. Chyba tylko Ren nie wygląda na złego,  bardziej na… smutnego. On jest z Baekho najbliżej zawsze byli najlepszymi przyjaciółmi. Nie zniszczyłam całkowicie tylko swojego życia, ale też życie moich przyjaciół. Tak ich kocham a zrobiłam im coś takiego.
- Przepraszam. – dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego że płaczę a to tylko przez to że ciężko mi było wypowiedzieć nawet to jedno słowo.
- Pabo… Nie masz za co przepraszać! – mówi uśmiechając się JR, ale w jego oczach widzę tyle smutku.
- Jak to nie? Przeze mnie pokłóciliście się z najlepszym przyjacielem. To wszystko moja wina. Mam nadzieję że mi  to wybaczycie – wyrzucam z siebie wszystko to co od tygodnia się we mnie kotłowało.
- Potem o tym porozmawiamy  - oznajmia Aron bo już słychać kroki schodzącego na dół chłopaka.
Jeszcze mocniej wtulam się w Arona i postanawiam udawać ze śpię.
- Um… Yuki śpi? – pyta blondyn wchodząc do salonu.
- Tak – odpowiada ostro Aron a ja wbijam mu paznokcie w rękę, chcąc mu pokazać żeby nie był chamski.
- To ten… przekaż jej że chcę pogadać. – oświadcza i wychodzi.
Jedna łza spływa mi po policzku. Potem druga. Zaczynam płakać coraz bardziej, aż w końcu wszyscy do mnie podchodzą i pytają co się stało. Co za głupie pytanie!!
- Chcesz iść do pokoju? – proponuje cicho Aron.
Kiwam głową i razem udajemy się na górę, nie mam pojęcia ile tak siedzę w jego objęciach i płaczę, ale mam wrażenie że to cała wieczność. Na dodatek moi przyjaciele pewnie czują się winni albo smutni z mojego powodu a niech to! W tym momencie słowa same ze mnie wychodzą, mówię to co od samego początku we mnie siedziało. On od początku mnie rozumiał. Dosłownie. Kiedy nikt nie potrafił się ze mną porozumieć on chętnie ze mną rozmawiał. Nie kontrolując siebie zaczynam.
- Kocham cię… najmocniej na świecie. Dziękuję za wszystko. – ocieram łzy, a raczej próbuję bo one ciągle płyną po policzkach. – Przepraszam…
-Przestań w końcu przepraszać, bo zacznę krzyczeć, kopać i gryźć. Nie musisz mi mówić że mnie…
-Ale chcę – oświadcza stanowczo i przysuwam moją twarz do jego.
Delikatnie muskam jego usta a następnie zupełnie zatracam się w pocałunku, myślę tylko tym że naroście to zrobiłam. Czuję tak mocne ukłucie bólu w klatce piersiowej że zginam się  w pół, przypominając sobie co się tak niedawno zdarzyło. Wszystko przelatuje mi przed oczami:  zdjęcia w Internecie, zakrwawiona ręka, rozmowa w szpitalu, zapłakana twarz Arona po północy.
- Co się stało? – widzę przed sobą jego zmartwioną twarz.
- Czy to jest nie fair wobec Baekho? To co przed chwilą zrobiłam…
- Nie… Już nie jesteście razem prawda? On zrobił coś o wiele gorszego Yuki… Zranił cię i to bardzo mocno.
- Tak…
Siadam mu na kolanach i przytulam, tego właśnie teraz potrzebuję bliskości drugiej osoby. Mam w głowie kompletny chaos, sama nie wiem co myślę. I czy dobrze robię. To wszystko mnie przytłacza. Kocham Arona ale Baekho…
- Yuki… Kocham cię wiesz?
- Wiem… Ja ciebie też…
Po raz kolejny dzisiaj całuję chłopaka najczulej jak tylko potrafię. Całkowicie zatracam się w pocałunku kiedy do pokoju wchodzi Ren.
- Ey idziecie… O! Przepraszam nie chciałem przeszkadzać Tylko chciałem zapytać czy idziecie na obiad… to ja już może pójdę…
 Dosłownie czuję jak robie się czerwona. Co on sobie o mnie pomyślał. Aron mówi mu ze nie przeszkadza i że już idziemy. A ja zerkam na niego i widzę że się uśmiecha… ZARAZ!  Co? Uśmiecha się?! I to jeszcze taki zadowolony.
- No co?
- Aghr! Y… Um. Nic.
- Kocham cię! – śmieje się.
- Napisz o tym na Facebooku! –odpowiadam również się śmiejąc.
To dziwne że ci chłopcy, których jeszcze 2 miesiące temu nie znałam, potrafią tak szybko zmienić mój nastrój. Pierwsza schodzę na dół i zajmuje miejsce pomiędzy JR’em i Minhyunem, a kiedy Aron wchodzi do jadalni patrzy chwile zdziwiony a potem siada koło siostry.
- Kłótnia małżeńska? Tak szybko? – pyta jak zwykle wredny, Jonghyun.
- Jeszcze jedno słowo i pożałujesz że nie jesz na  dworze. -  odpowiadam przez żeby.
- Nie gryź… - jego piszczący głosik tak mnie rozbawia że nie mogę powstrzymać się od śmiechu. Już po chwili śmiejemy się wszyscy. I właśnie to jest cudowne, każde z nas jest zupełnie inne, ale tak naprawdę jesteśmy tacy sami. Kiedy w końcu zaczynamy jeść, znajomi ciągle dogryzają mi i aronowi, co w końcu zaczyna robić się naprawdę śmieszne. Po południu dziewczyny oznajmiają że Ida do galerii i pytają czy nie chcę iść z nimi. Zgadzam się bo nie mam zamiaru siedzieć z samymi chłopakami w domu. Idziemy na piechotę bo to tylko kilka kroków od domu. Kupuję sobie kilka dodatków typu:  bransoletki, kolczyki,oraz cudowny sweterek , którego po prostu nie mogę sobie odpuścić. Wracając do domu wstępujemy do baru coś zjeść, przyjaciółki zamawiają sobie jakieś koreańskie dania, ja jednak wole nie ryzykować więc zamawiam sobie tylko hamburgera z frytkami.  Wracamy do domu i od razu udaję się na górę odłożyć rzeczy. Wchodzę i widzę że Aron siedzi przy laptopie. Już mam do niego podejść kiedy rozbrzmiewa dzwonek mojego telefonu. 

*__________________________*

Nie wyszedł wiem i przepraszam ale nie mam weny jakoś ostatnio :/ Dzięki za każdy komentarz to motywujące :)

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 24

Ziewam zaspana przecierając oczy. Głowa strasznie mnie boli. Próbuję przekręcić się na drugi bok ale niestety uniemożliwia mi to z jednej strony Ayakashi,  a z drugiej Minhyun. Podnoszę głowę aby sprawdzić co leży mi na nogach i wtedy widzę że w szóstkę śpimy na jednym łóżku. JR leży mi na jednej nodze… (tak właściwie to się do niej przytula, ale mniejsza z tym…) a Mimori na drugiej, Ren natomiast na Mimori, mnie i Minhyunie. Wszystko wygląda dość dziwacznie, a ja leże w samym środku tego czegoś. Podnoszę się i już mam budzić śpiące królewny kiedy do pokoju wchodzi Aron.
- Przepraszam za wczoraj. – szepcze widząc że nie śpię.
- Nic się nie stało przesadziłam… - wyznaje równie cicho mimo że mam świadomość że przyjaciele już nie śpią.
Aby ostrzec chłopaka przed mówieniem niepotrzebnych rzeczy pokazuje mu to na migi. Uśmiecha się pięknie i pokazuję w ten sam sposób żebym do niego podeszła. Wyplątuję się z przyjaciół i idę razem  z Aronem do kuchni. Tam długo rozmawiamy o wczorajszym dniu. Wyznaję mu nawet że mam wyrzuty sumienia z powodu Baekho. Kiedy to słyszy os razu stwierdza że teraz wie już na pewno że zwariowałam. Postanawiam że zrobimy wszystkim tosty na śniadanie.
Wykładamy gotowe pieczywo na talerze kiedy do kuchni wbiegają kłócący się przyjaciele.
- A wam co się stało? – pytam.
- No bo Minhyun miał spać koło Ayakashi, a ja koło ciebie. No ale jakimś cudem zrobiło się zupełnie na odwrót. – zaczął żalić się Jonghyun, a ja nie wytrzymuje i zaczynam się śmiać jak głupia.
- Ey! Czemu się śmiejesz? To w ogóle nie jest śmieszne. Umowa to umowa. – mówi udając obrażonego.
- Mogłeś się cała noc tulić do mojej nogi to ci nie wystarcza? – pytam ciągle się śmiejąc.
- Tuliłem się serio?! – mówi już normalnym głosem.
- Tak! Nie miałam się nawet jak ruszyć!!
Śmiejemy się jeszcze przez chwilę z tego jak spaliśmy i siadamy do stołu. Moich rodziców już nie ma, musieli wyjść do pracy. Widzę jak wszyscy niepewnie spoglądają na Arona po tym jak go wczoraj wyrzuciłam za drzwi, ale ja nie zamierzam im nic tłumaczyć.  Resztę dnia spędzamy na rozmowie i oglądaniu horrorów. Kiedy wszyscy mają się już zbierać Minhyun niespodziewanie się odzywa.
- Mogłybyście z Mimori dziś u nas nocować było by super! – mówi podnieconym i pełnym zapału głosem.
Z trudem przełykam ziarno popcornu, które akurat tkwi mi buzi. Do nich na noc? Tam mieszka Baekho! Przecież ja tak nie potrafię… nie dam rady…
- Yuki możesz przyjechać naprawdę! -  odzywa się Aron i mruga do mnie porozumiewawczo.
- Ymm… w takim razie chętnie przyjadę… - mówię.
A więc on już z nimi nie mieszka. W sumie to mu się nie dziwie wszyscy są na niego źli zwłaszcza Ayakashi i Aron… rodzeństwo idealne…  wszystko zniszczyłam… moją miłość do Baekho, moją przyjaźń z Aronem. To wszystko moja wina. Podnoszę się do stołu przy którym siedzimy z wyraźnie smutną miną przez co słyszę jak Minhyun szepcze niemal niesłyszalnie do Arona: przepraszam.  Odkładam wszystkie brudne naczynia do zmywarki, a dziewczyny proponują żebym poszła się spakować. Idę na górę i wpycham byle jakie nie pasujące do siebie ubrania do plecaka (dobrze że Ren tego nie widzi). Następnie biorę telefon i dzwonie do mamy. Ta niemal natychmiast się zgadza i wyraźnie cieszy się że jadę jak przedtem do znajomych. Zarzucam plecak na ramię i schodzę na dół.
- No! Ja jestem już gotowa! – oświadczam ze sztucznym uśmiechem i zbyt entuzjastycznie.
-  Jesteś? Tak szybko?! Zostaniesz moją żoną? – zaczyna wydzierać się JR, a my tylko patrzymy na niego jak na idiotę.
Wychodzimy z domy. Zamykam drzwi na klucz i udajemy się do auta. Siedzę z przodu obok Arona, który jako najstarszy prowadzi. Drogę pokonujemy w całkowitej ciszy. Cały czas miałam wrażenie że chłopak siedzący obok cały czas się na mnie gapi, co jest idiotyczne bo on przecież prowadzi. Podjeżdżamy pod biały apartament i wysiadamy z samochodu. Patrzę na niego z lekkim strachem bo miałam wrażenie że gdy tylko otworzę drzwi spotkam Baekho.
Kiedy Minhyun otwiera drzwi mocno zaciskam ręce w pięści, za które od razu ktoś mnie ściska.
-Nie denerwuj się… - pociesza mnie Aron tak cicho ze tylko ja to słyszę. Wchodzimy do środka i zaczyna mówić Ayakashi.
- Yuki widziałaś mój pokój także ten… Mimori śpi u Rena… to znaczy może z Renem ja tam nie wiem…
- Do rzeczy. – przerywa jej ostro blondyn.
- No więc u mnie zmieszczę się tylko ja wiec… gdzie spisz? – pyta jak gdyby nigdy nic.
No tak… ostatnio spałam u… niego w pokoju. W sumie mogłabym spać w salonie, tylko jest jeden problem… ta kanapa jest straszna! No nic lepsze to niż siedzenie samej w domu i pogrążenie w smutku.
- Yuki śpi u mnie! Koniec. Kropka. Postanowione. – mówi stanowczym głosem Aron.
- No właśnie… - niepewnie się uśmiecham.
- Chodź pokarzę ci pokój… - obwieszcza i ciągnie za rękę na górę.
Dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego że tylko u Arona w pokoju jeszcze nie byłam przez ten czas. Idziemy tym samym korytarzem co do pokoju Baekho. Mimowolnie spoglądam na drzwi jego pokoju, w tym samym momencie Aron mocniej ściska moją dłoń. W końcu stajemy przed właściwymi drzwiami. Jak ja mogłam ich nie zauważyć. Przypominają wejście do pokoju pięcioletniego chłopca, pełno na nich naklejek i znaków, a na samym środku widnieje napis:
Aron

Uśmiecham się do niego kiedy otwiera przede mną drzwi gestem ręki nakazuje wejść. Pokój wygląda dość skromnie ale jest cudowny. Ściany pomarańczowe z brązowymi akcentami i czarna skurzana sofa, dwa fotele i szklany przeźroczysty stolik. Zaraz przede mną stoi natomiast  duże łóżko a raczej łoże małżeńskie. Po prawej kilka mebli szafa i telewizor… Jak w raju!
- Wow! Tu jest… Cudownie. Tylko… - zaczynam
- Co? Nie podoba ci się? – pyta ze smutkiem.
- Nie! Jest genialny, tylko… mało miejsca na podłodze… a ja śpię na podłodze więc…
- Słucham?! Nie! O nie! Ty spisz ze mną na łóżku albo sama, ale na pewno nie na ziemi.
- Śpisz ze mną nie pozwolę żebyś przeze mnie nie przespał nocy na niewygodnej podłodze. – wszystko mówię bardzo cicho bo trochę wstydzę się spać z Aronem w jednym łóżku, sama nie wiem dlaczego z Baekho było inaczej.
- Ja nie zamierzam spać… - oznajmia chłopak wychodząc.
Patrzę na niego jak na kompletnego idiotę i zabieram rzeczy do spania.  Grzebie w plecaku, po raz setny przewracam wszystkie ubrania ale to na nic. O nie… zapomniałam piżamy no nie…
- Aron!!! – krzyczę głosem pełnym paniki.
Po chwili chłopak wpada przerażony do pokoju. Widząc że nic mi nie jest patrzy na mnie wzrokiem matki karcącej małe dziecko.
- Co się stało?
- Zapomniałam piżamki… - mówię jak słodka małą trzylatka z warkoczykami. A on uśmiecha się do mnie cudownie.
- Jak z dzieckiem… - wzdycha. – Masz tu koszule. Aha tu obok jest druga łazienka. Już nie będziemy dziś nic oglądać ani nic. Także ten… leć się przebrać czy coś tam a ja… tu będę.
- Dziękuję! – krzyczę łapie za plecak i wychodzę.
Idę do łazienki gdzie wykonuję standardowe czynności i zakładam moją „piżamę”. Ledwo co zarywa więc czuje się nieswojo, ale nic na to nie poradzę. Włosy plącze w koka i spoglądam w duże lustro. „ Całkiem nieźle” – myślę i śmieję się pod nosem. Wychodzę z łazienki i staram się jak najszybciej dostać do pokoju, aby nikt mnie tak nie zobaczył. Na szczęście na korytarzu nikogo nie spotykam. Wchodzę do pokoju i widzę go w spodenkach i bez koszulki. Przełykam głośno ślinę i rzucam plecak którym się zakrywałam na fotel.
- No to ten… Ja już pójdę spać. – kładę się na łóżku i zagrzebuje pod kołdrą.
- Mówiłem ci że ja nie zamierzam spać… - odwraca się do mnie  zadziornym uśmiecham na buzi. – A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz w mojej koszuli.
- Dziękuję. Ale ja ci wcale nie karze spać… Możesz sobie na przykład jakiś film pooglądać a ja sobie będę słodko kimała w łóżeczku.  – recytuję najsłodziej jak tylko potrafię.
- Pff… no chyba nie! Oglądamy jakiś film czy gadamy? – pyta również układając się do spania.
- Możemy pogadać…  - ziewam i przysuwam się do niego a następnie mocno przytulam.
W sumie sama nie wiem dlaczego to robię. Ale czuje że teraz potrzebuję tego najbardziej na świecie.  To wszystko jest takie skomplikowane. Dlaczego nie mogę być teraz szczęśliwa tak po prostu z Aronem?
- Przepraszam – szepce i zaciągam się zapachem jego perfum.
- Nie masz mnie za co przepraszać nie zrobiłaś nic złego.
- Mam… jestem straszna, a ty… taki… wspaniały.
- Nie prawda nie jestem. Ty jesteś. Jesteś najwspanialszą dziewczyną w moim życiu – wyznaje i przytula mnie jeszcze mocniej do swojej piersi.
- Jesteś najcudowniejszym przyjacielem jakiego mogłam sobie zażyczyć.
- Wiesz że to najgorsze co dziewczyna może powiedzieć chłopakowi, który jest w niej zakochany, prawda? – oznajmia ze śmiechem.
- Tak wiem… to było specjalnie… 

___________________________


No cześć! Rozdział wyszedł dość długi i mam nadzieje że się spodoba. Ostatnio jakoś nie jestem zadowolona z moich rozdziałów ale to może przez tą ilość komentarzy pod poprzednim postem (4). W każdym razie za każdy komentarz, wyświetlenie i dodanie do obserwowanych ogromnie dziękuję jesteście najlepsi

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 23

- Chyba musimy porozmawiać Yuki… - zaczyna nie odrywając wzroku od zdjęcia, które zrobiłam nie długo po przyjeździe tutaj. Ja na baranach u Arona śmieję się do reszty przyjaciół.

Nie wiem co odpowiedzieć więc nic nie mówię. Stoję wpatrzona w niego jak w jakiś piękny obrazek… Piękny… Jestem Suką! Jak tak można? Jeszcze nie zapomniałam o Baekho a już myślę o Aronie w sposób, w który nie powinnam. Czuję jak słona łza spływa mi powoli po policzku. Nie ocieram jej… Słyszę jak chłopak do mnie podchodzi, i ociera łzę. Łapie mnie delikatnie pod brodę i zmusza do spojrzenia mu w twarz. Zauważam że przybliża ją do mojej.

- Wiem że teraz to dla ciebie trudne, ale zrobię wszystko żebyś… zobaczyła jak wiele dla mnie znaczysz.

- Ja to wiedzę… - odzywam się  pierwszy raz od wyjścia ze szpitala.

- To dlaczego… dlaczego mnie nie chcesz? – pyta płaczliwym tonem.

- To nie tak… To zbyt trudne… ja go nadal kocham… nie potrafię tak po prostu wymazać wszystkich uczuć – wyznaję na co on jeszcze bardziej się do mnie przybliża.

- Mnie nie kochasz?

- Nie wiem… już nic nie wiem… - zupełnie nie mam pojęcia co mogłabym mu powiedzieć. Tak naprawdę chyba nawet nie znam swoich uczuć.

Odsuwam się na krok od Arona o zaważa że dzieląca nas odległość staje się niebezpiecznie mała. Mimo wszystko chłopak podchodzi do mnie i po raz kolejny zmusza mnie delikatnie do spojrzenia na niego. Następnie przybliża swoją twarz do mojej i muska czule moje usta. Jego zapach rozchodzi się momentalnie po moim ciele i przeszywa dreszczem, co niestety mi się podoba.

- Czuję jakbym robiła cos złego… jakbym kogoś zdradziła… - wyznaję cicho.

- Ale on cię już nie chce… Zrozum. Wiem że to dla ciebie trudne, a moje słowa bolą, ale musisz to zrozumieć bo on po raz kolejny cię zrani. – słowa wyrzuca z siebie z taką siłą, a każde boli jeszcze bardziej…

W końcu nie wytrzymuję tych wszystkich emocji. Wychodzę wolnym krokiem z pokoju i jak gdyby nic się nie stało i zmierzam w stronę salonu. Tylko spokojnie… nie mogę  teraz tak po prostu wybiec z domu, bo uznają że jestem chora psychicznie albo jeszcze coś gorszego.

- Cześć Yuki. – szepcze ktoś cicho za moimi plecami, a ja momentalnie rozpoznaję ten głos. To on…

- Co tutaj robisz?! – pytam odwracając się wściekła i zadowolona że udało mi się zamaskować smutek.

- Nie bądź taka chciałem tylko porozmawiać… – mówi błagającym tonem.

 - Niby o czym? Nie mamy o czym rozmaić! Mam gdzieś to co masz mi do powiezienia! – w końcu 
zaczynam krzyczeć co wcale nie pomaga ale ściąga tylko resztę na korytarz.

- Co ty tu robisz?! – pyta jadowicie Aron zbiegając z góry.

Czuję się jakby coś uderzyło mną o ścianę, potem rozerwało na strzępy i zgniotło jak w imadle. Dlaczego wszystko się niszczy?

- Wynocha z tond oboje. – szepce ale wszyscy wyraźnie słyszą co mówię.

Drzwi trzaskają dwa razy, a ja prawię podskakuję. Osuwam się na podłogę. Płaczę.  Łzy spływają mi po policzkach w zastraszająco  szybkim tempie. Szepczę cicho tylko kilka słów . Ciągle. W kółko. Czuję jak ktoś mnie obejmuje i widzę przed sobą moje przyjaciółki i członków zespołu.

-  Chodźcie na górę. – mówi w końcu Mimori zdecydowanym głosem.

Oni siadają na łóżku ja natomiast na parapecie. Dlaczego wszystko się zepsuło? Dlaczego nie może być tak jak na samym początku? Tyle pytań… ani jednej odpowiedzi. Spoglądam na zegarek już po 18:00. Przyjaciele mają jeszcze mnóstwo czasu żeby tu posiedzieć i mnie pocieszać tylko że… ja tego nie chcę. Spoglądam na nich po raz kolejny tym razem dokładniej. Mimori siedzi oparta o Rena i przygląda się jego paznokciom. Po jego minie wnioskuję że wolałby być teraz gdzie indziej. Ayakashi zażarcie SMS-uje a reszta przygląda mi się w milczeniu.

- Nie musicie tu siedzieć… - próbuję wygonić ich delikatnie z pokoju, ale niespodziewanie przerywa mi Ren

- Teraz ty jesteś najważniejsza. A my chcemy tu  siedzieć z tobą, tylko żre ty nie chcesz dać sobie pomóc…  -  słowa blondyna tak bardzo mnie zaskakują że nie mam pojęcia jak zareagować.

Myślę chwilę nad tym co mogłabym powiedzieć w tej sytuacji, aż w końcu odzywam się cichym i nienaturalnie chrapliwym głosem.

- Bo ja nic nie rozumiem…

- Może spróbuj zrozumieć. Nie karze ci z nim rozmawiać. Ale może spróbuj to przemyśleć tylko tak na spokojnie…

Zastanawiam się chwilę nad słowami JR oparta o framugę okna i zapatrzona na wyjątkowo ruchliwą ulicę. Gdzie oni się wszyscy tak spieszą?

- Czy to prawda że manager sam to sobie wymyślił? – pytam znienacka zaskakując przy tym samą siebie.

- Ymm… No tak… ale wiesz… bo moim zdaniem… - zaczyna nieśmiało Minhyun.

- No wyrzuć to z siebie. – pośpieszam go.

- Moim zdaniem to go nie usprawiedliwia… Przecież on się na to zgodził i nic nie powiedział, a to on tak naprawdę o wszystkim decydował. – słowa szatyna uderzają we mnie (po raz kolejny dziś) niczym fala gradu.


Prawdę mówiąc przez cały te czas miałam nadzieję, że to co Baekho starał się mi wyznać było prawdą. Niemal czuje jak  się rozsypuję jak domek z kart. Wystarczyło że ktoś dmuchnął. Tylko ze ja wiem jak się poskładać i to zrobię! Dla moich przyjaciół! Żeby mu pokazać że nie było warto!

*_____*

Dziękuję wam za to że jesteście! Jesteście najlepsi na świecie! Mam nadzieję że rozdział się podoba mam jeszcze dwa w zanadrzu jak coś :) Do następnego! :)