Kto to znów? Czy ja naprawdę nie mogę mieć spokojnego
życia? Ciągle jakieś niespodzianki. Z rezygnacją spoglądam przez wizjer
spodziewając się któregoś z przyjaciół. Ale to nie żadne z nich. Oczy mi się
rozszerzają, a dzwonek rozbrzmiewa po raz kolejny. On… on… nie może tu być. To
niemożliwe. Kolejne naciśnięcie na dzwonek sprawia że drżącą ręką naciskam na
klamkę. Patrzę na niego oczami pełnymi bólu i zdziwienia.
- Dzień dobry. –
odzywa się sztucznie miłym głosem – Panna Yuki Natsu? – pyta nie czekając na odpowiedź – Chciałem z
tobą porozmawiać. To ważne.
Ciągle
nie wiedząc o co chodzi wpuszczam mężczyznę do środka.
-
Dzień dobry – wydobywam z siebie w końcu – O czym chce pan rozmawiać? – pytam
siadając za stołem w jadalni.
Nie przyszedł sam, widzę za nim tych samych dwóch osiłków
co zawsze… ochrona… przed dziewczyną, która ledwo radzi sobie na W-Fie?
- Myślę ze wiesz ale wytłumaczę… - mówi spokojnym głosem
i tym samym chytrym uśmieszkiem na twarzy – Otóż zauważyłem że znów zaczęłaś
widywać się z moimi chłopcami – przechodzi do tematu szef ich wytwórni – Myślę że
to dla nich nie korzystne, więc masz zerwać z nimi wszelki kontakt i z ich
dwiema przyjaciółkami tez. Od razu uprzedzam ze jeśli tego nie zrobisz
pożałujesz nie tylko ty ale także twoi bliscy. A i jeszcze jedno, nie oszukasz
mnie. Pamiętaj o tym.
Patrzę tępo przed siebie nie potrafiąc wydusić z siebie
słowa. Co tak właściwie się właśnie stało? To ten strach? Kiedy nie możesz się nawet
ruszyć w obawie przed utartą ukochanej osoby? Drzwi trzaskają a ja ze strachem zamykam
oczy, ciągle siedząc wyprostowana za stołem. Biorę do ręki telefon. Ciężko jest
mi wpisać poprawny numer przez trzęsące się ręce. Nie dzwonię do nikogo z
przyjaciół, ale do koleżanki ze szkoły Misaki. Proszę ją aby przekazała Mimori,
żaby zabrała wszystkich i szybko do mnie przyjechała. Nie zadaję zbędnych pytań.
Po prostu pomaga. Już po chwili dzwoni telefon. Wiem kto to, więc szybko się rozłączam.
Piętnaście minut później szysze odgłos dzwonka. Bez wahania podchodzę do nich
szeroko otwieram. O nic nie pytając wchodzą do środka kiedy już siedzimy u mnie
w pokoju przy zasuniętych żaluzjach. Tłumacze im wszystko po kolei spokojnym
wolnym głosem. Kiedy kończę zaczynam płakać jak małe dziecko. Ryczę jak głupia
ściskając poduszkę w ramionach. Podchodzi do mnie Baekho i przytula.
- Nigdy cie nie zostawimy! – mówi pewnie, delikatnie
przytulając i głaszcząc mnie po głowie.
Czułam się ich towarzystwie bezpiecznie jak nigdzie
indziej na tym świecie. Czułam że nic mi nie grozi. A nawet jeśli to każdy
stanie w mojej obranie, a ja w ich.
- Zostańcie u mnie na noc –mówię przez łzy łapiąc
powietrze.
- Zostaniemy – odpowiada Aron.
Nie wiem ile tak siedzimy, ale to dla mnie nie ważne, po
raz kolejny wszyscy leżymy na jednym
łóżku wspominając, płacząc, śmiejąc się. Minoł rok…
Nawet nie zauważyłam że przez ten cały czas leże na
ramieniu Baekho. Jaka ja jestem głupia! Przecież reszta musiała się z tym czuć
co najmniej dziwnie. Niby od niechcenia przesuwam się lekko w bok. Co spowodowało
ze poczułam się jeszcze dziwniej. Po jednej mojej stronie leżał Baekho a po
drugiej Aron. Nagle zaczęłam się przeraźliwie śmiać. Reszta szybko zrozumiała o
co chodzi, i tez do mnie dołączyła. Jedynie tych dwóch nie wiedziało co nas tak
rozśmieszyło. Najgorsze było to ze nie powiedziałam im o najgorszej z gróźb.
Nie wiedzieli co grozi mojej rodzinie.
- Słuchajcie o czymś wam nie powiedziałam… Miałam wam nie
mówić ale… tak się chyba nie da – zaczynam smutno ale i stanowczo, przy okazji
podnosząc się do pozycji siedzącej – On.. on powiedział, że jeśli nadal będę
się z wami widywać to pożałuję nie tylko ja ale i moja rodzina. Nie mam pojęcia
co o tym myśleć.
Nikt nic nie powiedział. To było faktycznie bardziej skomplikowane
niż wcześniej. Nie chodzi tylko o mnie ale tez o moją rodzinę… nigdy bym sobie
nie wybaczyła gdyby coś im się przeze mnie stało. Nigdy nie byłam tak rozdarta.
Jak można wybierać pomiędzy rodzina a przyjaciółmi.
- Nie możemy się poddać – szepce dramatycznie JR.
- Nigdy – odpowiadamy po kolei.
- To wszystko jest jak w jakiejś beznadziejnej książce,
której autorka była niespełna rozumu. A najbardziej boli to że kiedy już zaczęło
się układać, myślałeś ze może być idealnie. Ktoś staję wam na drodze, albo
trzeba się pożegnać. Nigdy więcej przeprowadzek. Choć jeśli mam wybrać pomiędzy
takim cierpieniem i samotnością to w ciemno biorę cierpienie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nie macie pojęcie jak bardzo sie cieszę że tyle was jest :*
Boskie... oby jutro był nastepny^^/Domi:P
OdpowiedzUsuńSuper. *____* czekam na następny. :3 zapraszam również do mnie na bloga http://opowiadaniaxxd.blogspot.com :3
OdpowiedzUsuńŚwietny ;3 Nie mogę się doczekać następnego, hwaiting! ♥
OdpowiedzUsuńJa również nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńnie ogarniam tego faceta ;o alee niech wkoncu bedzie tu cos radosnego ;< ii ogolnie to swietne ;*
OdpowiedzUsuńŚliczne... Pożycz talent ._. Rozdział genialny i tyle.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ze tak krótko, ale obiecuje poprawę!
Hwaiting <3
Mój komentarz!!!! Zaraz wyrzucę telefon przez okno ._.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ;3
Przepraszam, że tak krótko :x Obiecuje poprawę! xD
Hwaiting ;*
Ja również czekam na kolejną część :D Jesteś świetna , oby tak dalej. Hwaiting <3
OdpowiedzUsuń