- Chciałem tylko porozmawiać Yuki daj mi szansę proszę. –
mówi blondyn zrezygnowanym głosem a ja powstrzymuje się od wybuchu.
- Nie mamy o czym rozmawiać wszystko już zobaczyłam. – mówię
najbardziej obojętnym głosem na jaki mnie stać ale nawet to nie przekonuje
chłopaka.
- Oni mi kazali nasz manager stwierdził że o się sprzeda… -
chłopak zaczyna się tłumaczyć ale ja nie daje mu nawet dokończyć zdania.
- Ale mnie okłamałeś. Prawda? Zrobiłeś ze mnie idiotkę. Nie
przed innymi tylko przed samą sobą. Poza tym niby dlaczego miałabym ci wierzyć
nie mam gwarancji ze znów mnie nie okłamujesz. - sama nie poznaję mojego głosu
jest taki obcy i nieobecny. Sama nie
wierzę w to że mówię te słowa z takim spokojem.
- Uwierz mi proszę daj mi szansę… - zaczyna błagać.
- Nie teraz. – odpowiadam tylko i wyganiam go z sali.
Po chwili przychodzą wszyscy inni. Rozmawiam z nimi chwile,
na szczęście nie zadają trudnych pytań. Mama tłumaczy mi że muszę się spotkać z
psychologiem bo inaczej mnie stąd nie wypuszczą. Zgadzam się. Co mi szkodzi
może nie zamkną mnie w domu bez klamek. Rozmawiam dużo z Aronem, kurcze on jest
naprawdę super. Nie rozmawia mi się z nim nie wygodnie nawet kiedy jestem
podpięta do tych wszystkich urządzeń. Mama mówi mi że muszą teraz jechać do
domu i przyjadą wieczorem. Zostaję w sali z dziewczynami i zespołem. Gadamy z
dziewczynami o wszystkim i o niczym choć czasem przerywa nam mój ból w całej
ręce. Ciągle zapominam o tym że nie mogę nią gwałtownie poruszać. Po godzinie
dziewczyny oznajmiają ze muszą iść do szkoły i dopiero teraz zauważam że jest
dopiero 7:00 rano. Musieli siedzieć tu całą noc.
- Cześć Yuki trzymaj się – krzyczy Mimori na pożegnanie i
wychodzą.
Zostaję sama z chłopakami. Zawsze świetnie się nam gadało ale teraz panuje
niezręczna cisza, którą
przerywa Ren.
-Bardzo boli?
- Nie aż tak tylko że ja jestem taka narwana że ciągle nią
nie potrzebnie ruszam. – próbuję rozluźnić atmosferę. Niech myślą że mam to
wszystko gdzieś.
- Nie mogą ci jej jakoś usztywnić żebyś nie ruszała szwami?
– pyta wesoło Minhyun, ale w jego głosie daje się wyczuć nutkę fałszywości.
- Nie jest złamana a do łóżka mi jej raczej nie przywiążą,
chyba że po rozmowie z psychologiem stwierdzą że ze mną coś nie tak a to bardzo
prawdopodobne – uśmiecham się blado, a reszta śmieje się cicho. – Długo tu już
siedzicie?
- Jakoś tak od dwóch dni… - odpowiada JR obojętnym tonem.
- Przeze mnie?!
- Nie no siedzimy tu bo się martwiliśmy. – słowa Rena brzmią
jakby próbował się usprawiedliwić.
- No ale przecież musicie pracować… Poza tym nikt normalny
nie prześpi wygodnie dwóch nocy na krześle.
- To takie słodkie że dla mnie
tutaj siedzieli ale przecież nie mogą tak w nieskończoność.
- Spokojnie spaliśmy z tobą na zmianę – mówi JR z
zawadiackim uśmiechem.
- Bardzo śmieszne.
Przebywamy się tak jeszcze jakiś czas, aż chłopcy
stwierdzają że czas pojawić się na próbie dźwiękowej przed następnym koncertem.
A więc nadszedł czas za nie całe pół godziny mam się z spotkać z psychologiem.
Ciekawe czy to będzie facet… i jakie będzie zadawał pytania. Mam tylko nadzieje
że nie będzie gadał bzdetów typu: „Mi możesz się wyżalić jak najlepszemu
przyjacielowi”.
A może po prostu będę udawać niemowę. Nie chce z nim rozmawiać o tym co się
stało bo tylko i wyłącznie moja sprawa. Udawanie szczęśliwiej kiedy serce pęka
przy chłopakach mi się udało ale wątpię żeby specjalista się na to nabrał.
Trzask klamki wyrywa mnie z otępienia i od razu kieruję wzrok na drzwi. Do
pomieszczenia wchodzi chłopak niewiele straszy od Arona jakoś tak 22-24 lata.
- Dzień Dobry. – wita się śmiało i cicho jednocześnie jak
gdyby się bał że ucieknę.
Kiwam tylko głową. Już wiem będę mówić jak najmniej. Nie
chce się otwierać przed nikim obcym to nie ma sensu.
- Wiem ze nie chcesz o tym rozmawiać ale kiedy się otworzysz
to ci ulży zobaczysz. Może zacznijmy od początku.. Jestem Haruki Koyama. –
wyciąga rękę w moja stronę a ja niepewnie za nią łapie. – A ty jak się nazywasz?
- Yuki Nemoto. Mama uwielbia Japonię. – wyjaśniam szybko bo
na Japonkę to ja nie wyglądam.
- Musiała się bardzo
cieszyć z przeprowadzki a tobie się tu podoba? – dlaczego on do mnie mówi jak
do nie rozumnego 2 letniego dziecka?! Jeszcze nie zwariowałam.
- Tak. – on do mnie mówi jak do dziecka to ja mu będę jak
dziecko odpowiadać.
- Nie byłaś zdenerwowana na rodziców za to co musiałaś
zostawić w Polsce? – chyba coś zauważył bo zaczyna rozmawiać normalnie.
- Nie.
- Wiesz że jak nie będziesz ze mną gadać to przyjdę tu
znowu? – uśmiecha się i spogląda na mnie za swoich notatek.
- Już będę grzeczna -
odpowiadam ironicznie i postanawiam że nie pozwolę na następne spotkanie.
- Może przejdźmy od razu… - zaczyna, ale ja już mam plan.
- Może przejdźmy na „TY”. – mówię byle tylko przeciągnąć,
obydwoje wiemy ze mamy tylko półtorej godziny.
- Dobrze… Haruki. –
mówi znów i wyciąga do mnie rękę.
- Yuki. – odpowiadam z uśmiechem i odwzajemniam uścisk.
- No wiec o czym my to… - próbuje znów podjąć temat ale nie
chce znów czuć tego bólu nie mogę się poddać.
-Jesteś Japończykiem? – pytam szybko zanim zdąży dokończyć.
- Tak jestem a co?
- Lubisz anime? - pytam bo wiem że
rozmowa o nim jest znacznie mniej bolesna.
- Tak moje ulubione to Another. –
mówi uprzedzając moje kolejne pytanie. – Ale nie spotkaliśmy się tu żeby
rozmawiać o mnie…
- Wiem przepraszam…
- Dlaczego to sobie zrobiłaś? –
pyta cicho i tak że prawie nie boli. Ale wszystko to o czym przez ostatnie 2
godziny próbowałam zapomnieć wraca.
- Bo
bolało… Sasuke zrobił kiedyś podobnie. Tak się bał, że nie mógł się ruszyć. Więc
wziął nóż i przebił sobie udo, bo wiedział, że wtedy nie będzie myślał o
strachu, tylko o krwi i bólu. I tak uratował siebie i Sakurę. Ból zewnętrzny to
nic przy tym co czujemy w środku. – A jednak tej parszywej hienie tyle udało
się ze mnie wyciągnąć.
- Kaleczenie samej siebie to nie jest rozwiązanie.
- Ale ja nie chce się ciąć i nie zrobię tego nigdy
więcej zresztą nie jestem na tyle odważna. – a więc teraz tak o mnie myślą jak
o samobójcy…
- Wierzę ci… Ale nadal nie rozumiem dlaczego ramię ci
nie wystarczyło… dlaczego przebiłaś sobie żyły? – pyta i patrzy na mnie takim
bolesnym wzrokiem jakbym to jemu zrobiła krzywdę.
Mimowolnie przesuwam wzrok na jego ręce i widzę tam to
czego się spodziewałam. Blizny cienkie różowe wstążki rozciągające się po
nadgarstkach we wszystkie strony. Odwracam powoli wzrok i znów patrzę na białą
pościel.
- To uzależnia. Na początku wydaje ci się że masz nad
tym kontrole ale to nie prawda w końcu zaczynasz lubić ból bo w ten sposób
uciekasz… - mówi głosem tak zmęczonym i smutnym że mam ochotę rzucić mu się na
szyję ale się powstrzymuję.
- Ja taka nie będę obiecuję. – ta deklaracja brzmi w
moich ustach tak stanowczo że Haruki nie nalega.
Chwilę później przychodzi pielęgniarka miło oznajmia
że czas się skończył, podaje mi kolejna dawkę lekarstw i zabiera na jakieś
badania. Ale ja myślami jestem już w zupełnie innym miejscu.
*________*
Tym razem za namową Meggi wyszedł TROSZECZKĘ (!) dłuższy. Mam nadzieję że się się podoba bo nie wiem czy w tym tygodniu się jeszcze coś pojawi. Dziękuję za wszystkie komentarze które tak bardzo motywują do dalszej pracy. Jesteście cudowni ♥ niestety mam teraz coraz mniej czasu na czytanie waszych opowiadań ale się staram :)